Żeby
ciągle nie narzekać i podnieść morale, przytoczę dowcip jaki
opowiedział mi swoją łamaną angielszczyzną Herbert (Niemiec).
Nie wiem czy wszystko poprawnie zrozumiałem, ale co tam.
Biedny
uchodźca dociera w końcu do Niemiec, cały ucieszony bo już mu się
trochę adidasy przybrudziły i iPhona musi doładować. Szczęśliwi
Niemcy przyjmują go z kwiatami w punkcie obsługi emigrantów. Po
błyskawicznym załatwieniu wszystkich formalności mówią mu, że
ma jeszcze trzy dowolne życzenia.
Pomyślał
i ponieważ zasiłek wynosi tylko 1300 euro zażyczył sobie duuuuużo
pieniędzy. Tak żeby już nigdy w życiu nie musiał się o nie
martwić. Ok, podjeżdża ciężarówka wypełniona banknotami.
Drugie
życzenie – chciałbym mieć ogromny dom z ogrodem i basenem, tak
żeby cała moja rodzina się tam zmieściła. Wszystkie cztery żony,
pewnie z trzydzieścioro dzieci, rodzice, kuzyni, ich rodzice, ich
dzieci, ich kuzyni, ….
Nie
ma sprawy – urząd oferuje mu przepiękną posiadłość.
Zostało
jeszcze trzecie życzenie. Żeby dopełnić szczęścia życzę sobie
być Niemcem – mówi imigrant. Nie ma sprawy, oto obywatelstwo,
paszport.
W
tym momencie ciężarówka odjeżdża, a akt własności domu mu
zabierają. Jak to tak? Dlaczego? - pyta imigrant.
Teraz
jesteś Niemcem, więc sam musisz na wszystko zapracować.
To
na tyle. Żart mogłem zacytować, ale to co mówią Niemcy o Angeli
nie będę. Jeszcze jakieś dziecko przeczyta, a to same bluzgi.
Wracając
do rzeczywistości. Jest sobota w nocy, pracuję od wtorku i nadal
zajmuję się tylko i wyłącznie „odszczurzaniem”. Wyrzuciłem
dwa wiadra samych leków. Zostawiłem tylko te z aktualną datą
ważności. Czyszczę, myję, sprzątam, przywożę wodę, wywożę
śmieci i tak w kółko. Wszystkie wyroby żywnościowe typu kasze,
mąki, makarony itp. uległy zarobaczeniu. Nauka na przyszłość –
torebki z zipem nie powstrzymują robactwa. W każdej stworzył się
mały, robaczany mikrokosmos.
Myślałem,
że poświęcę na to ze trzy dni, a w poniedziałek wieczorem będzie
równy tydzień i chyba nie zrobię wszystkiego. Dopiero zacząłem
zauważać drobną zmianę w wyglądzie łódki.
Odnalazł
się jeden z małych inwerterów. Złodzieje musieli mieć mnóstwo
czasu no bo odkręcenie telewizora, wybranie co do jednego wszystkich
narzędzi, odkurzacza, właściwie wyczyszczenie ze wszystkiego co
posiadało wartość musiało trochę zająć.
Nie
dali rady wyciągnąć przez właz dużego inwertera (ja też bym nie
dał rady go podnieść nad siebie) i całe szczęście bo nie jest
mój. Odcięli nawet pompę zenzową, ale też jej nie zabrali.
Zresztą kilka rzeczy leżało na wierzchu, jakby przygotowane do
zabrania. Musieli zostawić gdy Shaun ich wystraszył.
Ogłaszam
wszędzie, że chcę kupić ponton i czekam na efekty. Powoli coś
się wykluwa, ale cena jeszcze jest trochę wysoka.
Dzisiaj
kupiłem małą, używaną wyrzynarkę Black&Decker KS700PE.
Trochę delikatna, ale za zgrzewkę piwa, czyli jakieś 75 złotych,
może być.
Plan
jest taki, że po wysprzątaniu zacznę uzupełniać braki w
sprzęcie. Później zacznie się praca. Na początek kończenie
siedzisk i reszty mebli w mesie, później cieknący pokład,
sterowanie hydrauliczne, łożysko na wale i inne sprawy, o części
których jeszcze pewnie nawet nie wiem.
I życie toczy się dalej.Nie ma to jak dobry plan ,więc do dzieła .Będziemy ci kibicować.
OdpowiedzUsuńOj tam kibicować. Jakaś pomoc by się przydała ;-)
UsuńNie martw sie Tomek.
OdpowiedzUsuńNiech twoja ciezka prace Pan Bog ci w dzieciach wynagrodzi.