wtorek, 3 marca 2015

Doniesienia z frontu – Błękitna Laguna (173)

Saint Vincent nie jest dużą wyspą więc się za bardzo nie śpieszyliśmy. Andrzej chciał płynąć bezpośrednio do Kingston, by być bliżej lotniska. Płynęliśmy więc na południe, blisko brzegu i pokazywałem mu miejsca, które znałem z poprzedniej wizyty – Cumberland Bay czy Wallilabou. Znane z kręcenia tam „Piratów z Karaibów”.
Płynięcie nie szło najlepiej. Pod brzegiem wiatru nie było, a gdy się oddalaliśmy dmuchało silnie. Wiatr, który przyszedł poprzedniego wieczoru nadal dokuczał.
Zmieniał się też cel. Andrzej doczytał, ze Kingston nie jest fajnym, bezpiecznym miejscem i zasugerował dopłynięcie do Blue Lagoon, które to miejsce poradniki opisywały jako piękne i osłonięte miejsce do kotwiczenia.
Zatokę, nad którą leży Kingston, przeszliśmy na silniku. Silny wiatr wiał nam prosto w dziób. Popełniłem błąd, bo powinienem był dokładniej sprawdzić kotwicowisko. Niestety sterowałem i tylko rzuciłem okiem na mapki. Serce uciekło mi do gardła w momencie wchodzenia do laguny. Głębokościomierz pokazał 2,7, 2,3, 2,1, 2,0 metra i przytarliśmy o dno. Za chwilę raz jeszcze. Przepłynęliśmy jednak, uffff.
Następnie okazało się, że wokół pełno jest bojek, nie ma szans na rzucenie kotwicy. Ceną wyjściową za dobę było 50 EC, stanęło na 120 za trzy dni.

Jak na razie los nie karze mnie za bardzo za popełniane błędy. Zachowałem się jak totalny idiota nie sprawdzając dokładnie miejsca, do którego płynąłem. Teraz za to mam dylemat jak z niego wyjść. Najwyższa woda jest o 3-ciej nad ranem, ale wypływać w nocy też nie chcę. Inna godzina równa się niższej wodzie. Na co mi przyszło by liczyć centymetry pod kilem.

1 komentarz:

  1. Tomek;
    Pomysl o plusach. To jest byc moze doskonala szansa dostania sie na pierwsze strony gazet i przejscia na zawsze do historii Blue Lagoon..
    I tym optymistycznym akcentem koncze i zycze pomyslnego zeglowania.

    Andrzej

    OdpowiedzUsuń