Fatalne, tragiczne wydarzenie - zginęła córka znajomych z jachtu Cape. Spadła z masztu 60-cio metrowego jachtu Germania Nova podczas pracy. Jach cumował na Jamajce.
Dwa
dni temu odbyło się spotkanie połączone z loterią czyt. datkami
dla wspomożenia rodziny. Spotkanie bez sensu. Ludzie, inni żeglarze, nie potrafią
już odczuwać empatii, nic ich nie obchodzi oprócz końca własnego
nosa.
Spotykaliśmy ich kilka razy w tygodniu. Najpierw stali w Coral Cove, później w Power Boats. Pamiętam ich dzieci właściwie od 4 lat. Starsza córka i o trochę młodszy syn. Muzykowali, uczyli się, dosłownie dorastali na jachcie i później w marinach, właściwie nie znali innego życia. Rodzina pochodzi z Walii. Wypłynęli z zamiarem opłynięcia świata 10 lat temu.
Podobno wyluzowały się liny. Nie wiem jak to możliwe, ale najczęściej jest to błąd ludzki. Dlaczego nie miała drugiej linki asekuracyjnej?
Wbrew doniesieniom prasowym, że zmarła w szpitalu, rodzina twierdzi, że zginęła natychmiast. Nie cierpiała.
Spotykaliśmy ich kilka razy w tygodniu. Najpierw stali w Coral Cove, później w Power Boats. Pamiętam ich dzieci właściwie od 4 lat. Starsza córka i o trochę młodszy syn. Muzykowali, uczyli się, dosłownie dorastali na jachcie i później w marinach, właściwie nie znali innego życia. Rodzina pochodzi z Walii. Wypłynęli z zamiarem opłynięcia świata 10 lat temu.
Podobno wyluzowały się liny. Nie wiem jak to możliwe, ale najczęściej jest to błąd ludzki. Dlaczego nie miała drugiej linki asekuracyjnej?
Wbrew doniesieniom prasowym, że zmarła w szpitalu, rodzina twierdzi, że zginęła natychmiast. Nie cierpiała.
Smutno się o tym czyta ;/
OdpowiedzUsuń