Na początek, dla wszystkich zmarzniętych.
Godzina 18.40. Boję się, że w nocy będzie zimno, może nawet
spadnie do 24 stopni i trzeba będzie się kocykiem otulić
;-)
Pisałem już kiedyś, że francuscy żeglarze mają złą
opinię pośród innych nacji. Są bezczelni, roszczeniowi, nawet
papier z kibla ukradną. Pewnie nie wszyscy i nie zawsze, ale ja też
mam o nich opinię coraz gorszą.
Rok temu jeden fiut stanął na wykupionej przeze mnie bojce i wbrew obietnicy uciekł nie płacąc.
Dzisiaj rozmawiałem z Austriakami, a właściwie dogadywałem mały deal, gdy ktoś zaczął się drzeć i jakby wzywać pomocy. Popatrzyliśmy, gospodarze spojrzeli po sobie i powiedzieli z niesmakiem – Francuz i przestali się interesować. No ale facet macha i macha rękami więc ok, podpłynę, zobaczę.
Pan szczątkowym angielskim tłumaczył mi coś co było dobrze widać. Podpinał się pod bojkę i ją „przepłynął”, miał ją pomiędzy kilem i sterem. No, ale to żaden problem. Wchodzi do wody jeżeli inaczej się nie da, zakłada poprowadzoną od dziobu linę, odwiązuje starą i wisi na nowej. Pan zaczyna mi tłumaczyć co zrobić, wysuwa z dziobu kilka metrów liny i ją knaguje uniemożliwiając zrobienie czegokolwiek. Można gadać bez końca. Jakoś przecież przypłynął, a zachowuje się jakby pierwszy dzień na wodzie.
Powiedziałem, żeby dał mi dłuższą linę, to mi dał – spętany pęk. Ręce opadają. Rozplątałem, przełożyłem przez ucho, chcę mu dać koniec, ale go nie ma, poszedł sobie. Wołam. Pokazuje mi żeby przywiązać. Ok, ciekawe jak rozwiążesz, skoro masz taką niechęć do wody. Przywiązałem. Pan popatrzył. Powiedział dziękuję, odwrócił, przestał się mną interesować. Francuz, kuźwa.
P.S. Jakby na potwierdzenie, właśnie kolega wstawił. Żeby nikogo nie zostawić na pokładzie?
https://www.youtube.com/watch?v=5U8PlCd9nXc&feature=youtu.be
Rok temu jeden fiut stanął na wykupionej przeze mnie bojce i wbrew obietnicy uciekł nie płacąc.
Dzisiaj rozmawiałem z Austriakami, a właściwie dogadywałem mały deal, gdy ktoś zaczął się drzeć i jakby wzywać pomocy. Popatrzyliśmy, gospodarze spojrzeli po sobie i powiedzieli z niesmakiem – Francuz i przestali się interesować. No ale facet macha i macha rękami więc ok, podpłynę, zobaczę.
Pan szczątkowym angielskim tłumaczył mi coś co było dobrze widać. Podpinał się pod bojkę i ją „przepłynął”, miał ją pomiędzy kilem i sterem. No, ale to żaden problem. Wchodzi do wody jeżeli inaczej się nie da, zakłada poprowadzoną od dziobu linę, odwiązuje starą i wisi na nowej. Pan zaczyna mi tłumaczyć co zrobić, wysuwa z dziobu kilka metrów liny i ją knaguje uniemożliwiając zrobienie czegokolwiek. Można gadać bez końca. Jakoś przecież przypłynął, a zachowuje się jakby pierwszy dzień na wodzie.
Powiedziałem, żeby dał mi dłuższą linę, to mi dał – spętany pęk. Ręce opadają. Rozplątałem, przełożyłem przez ucho, chcę mu dać koniec, ale go nie ma, poszedł sobie. Wołam. Pokazuje mi żeby przywiązać. Ok, ciekawe jak rozwiążesz, skoro masz taką niechęć do wody. Przywiązałem. Pan popatrzył. Powiedział dziękuję, odwrócił, przestał się mną interesować. Francuz, kuźwa.
P.S. Jakby na potwierdzenie, właśnie kolega wstawił. Żeby nikogo nie zostawić na pokładzie?
https://www.youtube.com/watch?v=5U8PlCd9nXc&feature=youtu.be
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz