Uroki pracy na Orionie musiały na chwilę
ustąpić urokom zarabiania. W zasadzie to takie trochę deja vu, bo
rok temu pracowałem na tej samej łódce, robiąc w zasadzie to
samo. Co prawda rok temu właścicielka, leciwa Niemka złamała
sobie obie obie kości przedramienia i, biorąc pod uwagę wiek,
byłem przekonany, że to jej ostatnia wizyta na TT. Nic bardziej
mylnego. Jej małżonek miał dosyć i odpuścił, ona natomiast
buszuje po okolicy mając plan na wszystkie wieczory w tygodniu.
Jednego dnia grill w jednej marinie, innego jakieś spotkanie w
następnej. Nawet coś mi opowiadała o jakimś wieczorku tanecznym
kilka dni temu. To musiał być hardcore.
Nie zmienia to faktu, że ja buszuję na jej łódce coś tam poprawiając, choć w zasadzie szans na poprawienie jej stanu nie ma żadnego. Cóż klient płaci i wymaga ;-)
Popitolę się kilka dni to chociaż na sklejkę będzie ;-)
Z nowości – dowiedziałem się wczoraj, że nasz polski armator, Roman, sprzedał swoją drugą łódkę, trimaran Bieluga. Wiadomość ta została przez niego dzisiaj zdementowana. Potencjalny kupiec spodziewał się łódki w cenie kajaka.
Natomiast ciekawa sprawa zaszła z wcześniej sprzedanym 28 stopowym slupem. Roman kupił go 7 miesięcy temu, a celnicy zażądali od niego wszystkich papierów, potwierdzeń, dokumentów od dnia, gdy jacht przybył na TT, czyli od 2008 roku. Sprawa nie do przejścia. Pozornie. Dziś łódka zniknęła. Zdaje się, że nowy właściciel, mając w poważaniu celników, po prostu odpłynął. I dobrze. Ta urzędnicza klika powoduje, że mariny tutaj są wyludnione. Nie ma nawet połowy ludzi, porównując z rokiem poprzednim.
Nie zmienia to faktu, że ja buszuję na jej łódce coś tam poprawiając, choć w zasadzie szans na poprawienie jej stanu nie ma żadnego. Cóż klient płaci i wymaga ;-)
Popitolę się kilka dni to chociaż na sklejkę będzie ;-)
Z nowości – dowiedziałem się wczoraj, że nasz polski armator, Roman, sprzedał swoją drugą łódkę, trimaran Bieluga. Wiadomość ta została przez niego dzisiaj zdementowana. Potencjalny kupiec spodziewał się łódki w cenie kajaka.
Natomiast ciekawa sprawa zaszła z wcześniej sprzedanym 28 stopowym slupem. Roman kupił go 7 miesięcy temu, a celnicy zażądali od niego wszystkich papierów, potwierdzeń, dokumentów od dnia, gdy jacht przybył na TT, czyli od 2008 roku. Sprawa nie do przejścia. Pozornie. Dziś łódka zniknęła. Zdaje się, że nowy właściciel, mając w poważaniu celników, po prostu odpłynął. I dobrze. Ta urzędnicza klika powoduje, że mariny tutaj są wyludnione. Nie ma nawet połowy ludzi, porównując z rokiem poprzednim.
Wracajac do pierwszej czesci twojego wpisu; czyli romans wisi w powietrzu?
OdpowiedzUsuńTy Tomek zawsze miales wziecie u kobiet..
czyli samo życie :-) Pozdrawiam Cię z Urugwaju, pisałem na komórkę ,ale widocznie nie doszło. Trzymaj się i powodzenia !!!
OdpowiedzUsuńI pamiętaj - nie kupuj na zapas :-)
Seba
Pamiętam, pamiętam ;-)
Usuń