wtorek, 21 lutego 2017

Straty i postępy (292)

Dziwny ten złodziej. Rok temu podpłynął pirogą i załadował do niej dosłownie wszystko.
Ten z tego roku zabrał tylko kilka rzeczy i takich trochę dziwnych. Do radaru, jak na razie, dołączył odkurzacz, tester prądowy, wszystkie klucze jakie miałem wraz z pudełkiem.
mam nieodparte wrażenie, że tym razem to kolega żeglarz przyszedł w odwiedziny.
Postępu - uruchomiłem panele, a co za tym idzie i lodówkę. Silnik zaburtowy już się obraca. Wykręciłem świece, nalałem trochę oleju i używając sporej dźwigni jakoś go rozruszałem. Jutro ponowne czyszczenie świec i próba nr 2.
Uruchomiłem też VHF-kę i zwykłe radio. Przynajmniej coś buczy.
Wynoszę też co mogę na pokład, bo w środku nie ma się jak ruszać.
Strasznie upierdliwy jest brak silnika, czyli mobilności. To "grzecznościowe" wożenie" powoduje, że ciągle czekam na kogoś, żeby mnie zabrał na ląd, albo siedzę przy dinghy dock i poluję na odpływających.
Jeżeli chodzi o słońce to trudno go uniknąć. Spaliłem się jakbym pierwszy raz był na Karaibach, musiałem przez to chować się w najgorszych godzinach pod pokładem.
Mam polskiego sąsiada na kotwicowisku. Roman na ponad 50-cio stopowym trimaranie Beluga. dopiero się poznajemy ;-), ale wydaje się sympatyczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz