poniedziałek, 20 lutego 2017

Złodziej na bis (291)

Na początku doszedłem do wniosku, że nie jet tak źle. To był taki rzut oka i chyba myślenie trochę życzeniowe. Coś mi jednak nie grało. Czy aż tak się śpieszyłem, że zostawiłem taki bałagan? Niestety nie. Znowu miałem złodzieja na łódce. Pewnie braki będą wychodzić sukcesywnie, ale na razie główna strata to radar. Nie mogę też znaleźć paru innych rzeczy, ale może gdzieś je zakopałem.
Wracając - po przespaniu 12 godzin byłem prawie ok. Sprzątanie, czyli wynoszenie wszystkiego ze środka i układanie z powrotem na pokładzie, zacząłem od wczesnego poranka. Dzień był przeznaczony na uruchomienie transportu i zabranie rzeczy, które zostawiłem u Dave'a. Prawie się udało. Ponton wyciągnąłem i napompowałem pożyczoną pompką, bo swoich jakoś nie mogę znaleźć. Spuściłem na wodę i popłynąłem o jednym pagaju do brzegu, co przy moim lekkim pontoniku jest udręką. Trochę zaczekałem i pełen wiary przetargałem zarówno pudło z rzeczami jak i silnik. Co tu gadać - silnik się nie obraca. Gdzieś się zblokował. Nie wiem czy to gdzieś na wale, czy cylindry (mam nadzieję, że nie).
Jutro dalsza część zabawy.
Łatwe życie pośród udogodnień cywilizacyjnych wychodzi mi bokiem. Po jednym dniu wszystko mnie boli, spaliłem się na słońcu i skurcze łapią w jakieś dziwne mięśnie. Muszę pić więcej płynów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz