niedziela, 5 czerwca 2016

Doniesienia z frontu – Ciśnienie (283)

W zasadzie sprawy nie było, a jeżeli nawet, to tylko taka malutka. Nie zmienia to faktu, że skórę mam jakby cieńszą i byle co podnosi mi ciśnienie. No to może przejdę do tematu.
Płynę sobie pontonikiem jak normalny biały człowiek z Peak Marina na łódkę. Nie ukrywam trochę poddenerwowany, bo oczywiście dopiero co dopłynąłem z łódki do Peak. Zapomniałem po prostu wziąć „kwadraciaka”, takiej małej szlifierki i musiałem przyginać z powrotem. Z daleka widzę, że szara, urzędowa motorówka płynie niedaleko. Nie moja sprawa, więc nie reaguję, bo niby po co? Mam się chłopakom nisko kłaniać na dzień dobry? No, ale oni chyba przyzwyczajeni do wyrazów uwielbienia i szacunku, bo czymś zabuczeli, gdy byli niedaleko. Spojrzałem, w środku gang pięciu z jedną damą, z długą bronią każdy, a jeden z nich kiwa na mnie palcem żebym podpłynął. Mało grzecznie. Zagotowałem się więc troszeczkę, ale wyjścia nie mam, podpływam. Coś tam gada do mnie zanim jeszcze dopłynąłem, ale pokazuję mu, że nie słyszę, nie reaguję na dalsze teksty i dopiero po dojściu do burty głowę podnoszę, zainteresowanie okazując. Tak, by go lekko przystopować. Udało się, bo gościu, duża czarna murzyna, lekko napięty. Więc jak gdyby nigdy nic rzucam – What's up, guys? - żeby sobie nie pomyślał, że jego mundur i broń robi jakieś specjalne wrażenie. Spiął się bardziej i miny groźne robi. Całkowicie mnie to j...ie.
Dokąd płyniesz? Na łódkę.
Czy załatwiłeś wszystkie formalności? Tak, kilka miesięcy temu.
Zwietrzył krew.
To znaczy od kiedy tu jesteś? Od stycznia.
Wiza jest na trzy miesiące tylko, a ty jesteś pół roku? Przedłużyłem, a poza tym od stycznie jest do teraz 5 miesięcy. Policz raz jeszcze.
Widzę, że oczy lekko w głąb uciekły, chciał mnie sprawdzić, ale nie wypadało ręki z broni zdjąć, a tak bez palców to trudno przecież. Odpuścił.
Jakieś narkotyki masz na łódce? (Kretyn. Jakbym miał to bym się przyznał?) Nie nie mam.
Cały czas unikam sporu. Oaza cierpliwości ze mnie, ale myślę sobie – pewnie będą mi łódkę trzepać. Szkoda czasu przecież. Ciśnienie mi rośnie.
A ten baran pyta mnie, czy na pewno. Ciśnienie znowu mi podskoczyło, więc z uśmiechem na twarzy, mówię - wiesz, te z St. Vincent już się skończyły, a tutejsze są za drogie, poza tym są kiepskiej jakości.
Patrzę po jego kumplach, a ci wyglądają jakby się zaczynali dobrze bawić. Wszyscy oprócz mojego interlokutora ;-), który walczy dalej.
Masz jakąś broń na łódce? Nie nie mam, choć bardzo bym chciał.
Dlaczego byś chciał? Bo wiesz …, tyle przemocy wokół, piraci, bandyci, nawet 100 metrów od łódki jacyś ludzie z karabinami mnie zatrzymują i chcą … sam nie wiem co.
Patrzę przy tym mu przymilnie prosto w oczy i białek jakby więcej widać niż przed chwilą. Gościu się napina, a jego kolesie już jawnie leją.
Na pewno nie masz? - facet brnie w to bagno. Na pewno, ale jakbyś chciał sprzedać to mogę się zastanowić. Tylko, oczywiście najpierw muszę sprawdzić, no wiesz, postrzelać. 
No i cenę musi być rozsądna. I wiesz, w zasadzie wolałbym krótką, bo łatwiej na łódce schować. Mam kilka "specjalnych" miejsc, ale taki duży "gun" to mi się nie zmieści. Szkoda, bo ładny... - słowotoku dostałem i coś tam nadal nawijam.
Panienka z załogi się zsikała. Reszta też leje. Gościu, popatrzył po nich, wsparcia nie znalazł.

Ok, możesz jechać. Dziękuję bardzo. Miłego dnia życzę.
Nie odpowiedział. A ze mnie ciśnienie jakby zeszło ;-)
Bo w zasadzie co mógł mi zrobić? Najwyżej straciłbym z godzinę i poprzewalał trochę rzeczy. 

2 komentarze:

  1. Jeszcze pare takich przypadkow i z koniecznosci staniesz sie rasista

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niemożliwe! Ja nie Herbert, który twierdzi, że nienawidzi rasizmu i murzynów ;-)

      Usuń