środa, 1 czerwca 2016

Doniesienia z frontu - Pora deszczowa (282)

No to mamy porę deszczową pełną gębą. Lało całą noc, a w dzień tak co pół godziny. Na dodatek po powrocie z mariny zostawiłem torbę z komputerem na zewnątrz, na pokładzie. Po prostu wieszałem ręcznik i … zapomniałem. Leżała przez całą noc i mokła.
Usłyszałem rano wiele przykrych słów. Litania była bogato okraszona soczystymi epitetami. Trwała do włączenia komputera i stwierdzenia, że jakimś cudem działa. Uffff. Jednak foliowa torba trochę chroni.
Okazało się, że nie tylko do siebie gadam, ale nawet się ze sobą kłócę. Jest na to jakaś jednostka chorobowa?
Pokład nadal przecieka. Muszę wylewać co jakiś czas „nałapaną” wodę. To grubsza praca. Wcale mnie do niej nie ciągnie i chyba zrobię to po wyciągnięciu łódki. Nie wyobrażam sobie robienia tego na wodzie.
Miałem też ofertę, małą fuchę. Niestety związaną z pracą przy żywicy. No, ale gdy tak leje nic zrobić na zewnątrz się nie da. Dupa.

Poza tym nic się nie dzieje, a właściwie to nawet mniej niż nic, bo wraz z tym niżem ciśnienie musiało bardzo spaść. Nie mogłem się rano dobudzić i cały dzień podsypiałem. Co w sumie nie było takie złe ;-)

1 komentarz:

  1. Polecam dobrego psychiatre.lub psychologa.
    O ile rozmowa z samym z soba jest w miare normalna na jachcie to klotnie z samym soba ju nie.
    Nic sie nie martw to nie tylko ty.
    Ja tez z tymi moimi kontractami.
    Jeden dobry psycholog plus odpowiednia dawka rumu i wszystkie pronlemy odplywaja w sina dal.

    OdpowiedzUsuń