W zasadzie nic ciekawego się
nie dzieje. Trochę pada, trochę wieje, trochę przypieka, czyli jak
zwykle. Prace postępują, lecz w sposób dla laika niezauważalny.
Ja też jestem laikiem, bo niewiele widzę i niewiele mnie cieszy.
Może mieć to związek z tytułowym „sztynglem”, bo gdy pisałem
o nim wcześniej, to niestety mijałem się z prawdą. Wtedy jeszcze
nie wszedł w plecy, wtedy dopiero wchodził. Pełen proces nastąpił
właśnie dnia następnego, co w sposób zdecydowany uniemożliwiało
mi podniesienie się z koi. Musiałem jednak dupsko zwlekać, bo tak
bez picia cały dzień to się nie da.
Na TT święta. Po Bożym ciele mamy teraz (w poniedziałek) Indian Arrival Day, cokolwiek miałoby to znaczyć. Święta blisko siebie z weekendem pośrodku skutkują dużą ilością motorówek różnej maści pływających w każdym możliwym kierunku i hałasem udającym muzykę ze stateczków przystosowanych do „party na wodzie”. Czyli ogólne wk...wienie, bo i głośno i buja.
Dzisiaj niestety musiałem coś ugotować. Wypadło na indyka, bo to mi jakoś najłatwiej idzie, a i cena jest przystępna. Dodałem jakieś znalezione sosoprzyprawy i smak jest trochę dziwny, ale przecież my, twardziele, damy radę. Ryb moim indykiem karmić nie będę. No chyba, że żołądek nie przyjmie ;-)
Na TT święta. Po Bożym ciele mamy teraz (w poniedziałek) Indian Arrival Day, cokolwiek miałoby to znaczyć. Święta blisko siebie z weekendem pośrodku skutkują dużą ilością motorówek różnej maści pływających w każdym możliwym kierunku i hałasem udającym muzykę ze stateczków przystosowanych do „party na wodzie”. Czyli ogólne wk...wienie, bo i głośno i buja.
Dzisiaj niestety musiałem coś ugotować. Wypadło na indyka, bo to mi jakoś najłatwiej idzie, a i cena jest przystępna. Dodałem jakieś znalezione sosoprzyprawy i smak jest trochę dziwny, ale przecież my, twardziele, damy radę. Ryb moim indykiem karmić nie będę. No chyba, że żołądek nie przyjmie ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz