niedziela, 13 marca 2016

Doniesienia z frontu – Znowu o żarciu (256)

Tym razem Wenezuelczycy kiepsko „zaparkowali”. Prawie się ocierali o Oriona. Skoro więc już góra przyszła do Mahometa nie mogłem odpuścić. Zagadałem rękami i doszło do transakcji wymiennej, w której ja oferowałem dwulitrową butelkę coca-coli. Jej skutkiem było miłe śniadanko zrobione „na szybko”, a teraz jest miseczka z filetami w lodówce. Upaćkałem je w sosie sojowo-musztardowym z odrobiną czosnku, pieprzem, solą i znalezioną resztką jakiejś przyprawy do kurczaka.
Właśnie płynę dokonać ekshumacji i wszystko pięknie usmażyć. Od śniadania nic nie jadłem, a już po 6-tej.
Jedyne czego żałuję to, że zapomniałem kupić jakiegoś warzywa na surówkę.



Połowę "bestii" oddałem znajomemu.  Nie mam ochoty jeść jej przez trzy dni kilka razy dziennie, no i w końcu ktoś musi za tą colę zapłacić ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz