poniedziałek, 21 marca 2016

Doniesienia z frontu – Moja droga ja Cię kocham (260)

Wydawało mi się, że już do końca zwariowałem. Gadanie do samego siebie jeszcze jakoś sobie tłumaczyłem, ale omamy słuchowe to już przegięcie. Wiem, wiem, jak nie słychać wyraźnie to mózg podpowiada najbardziej zbliżoną i znaną wersję. Jestem jednak na Trynidadzie, a tu znana melodia i znane słowa. Podbiegłem, pogłośniłem …. nie no przecież leci po angielsku. Posłuchałem chwilę i refren jednak po polsku. Czyli nie zgłupiałem tak do końca. Nie wiem co to za wersja. Śpiewa ewidentnie obcokrajowiec, większość tekstu jest angielska, ale „mooja droga ja Cię koocham” po polsku. Szok. A na dodatek mogłem wpaść w depresję będąc przekonanym, że coś …. no …. tego, nie tak ze mną.

Co do Aureol'a – żeglarzem był John, anglik, 79 lat, cukrzyk. Na jachcie znaleziono zapas leków na pół roku, czyli nie zamierzał ze sobą skończyć. Wyłowiono też ciało, rodzina jeszcze nie dokonała rozpoznania. Brak innych wiadomości. Kiepska sprawa.

No a teraz tradycyjne danie trynidadzkie. A właściwie dwa dania i tak nie do końca trynidadzkie. Najpierw przekąska. Składniki – antipasti, czyli suszone pomidory w marynacie z oleju, angielka trynidadzka, boczek w kawałkach.
Czas przyrządzania - jeden drink.
Boczek podsmażyć solidnie na patelni na oliwce z pomidorów. Lubię skwarki. Pod koniec na wytopionym tłuszczyku podpiec lekko angielkę. Na talerz położyć przyrumienione pieczywko, na nią pomidora, posypać wszystko skwareczkami, bo co jak co, ale bekon mają Anglicy naprawdę dobry, a co za tym idzie również ich byłe kolonie.
Uwaga. Drinka zrobić mocnego, bo przekąska raczej tłusta. Ale pyszna ;-)


Danie główne. Składniki – ten sam boczek, puszka czerwonej fasoli (duża), puszka przecieru pomidorowego (o połowę mniejsza), angielka, cebula, okra, przyprawy.
Czas przyrządzania – maksimum dwa drinki.
Boczek podsmażyć na patelni, pod koniec dodać cebulę. W tym samym czasie opłukaną fasolę i przecier pomidorowy wrzucić do drugiego garnka i obrabiać termicznie :-) Ponieważ nie wiem jak dokładnie się to robi, więc dodaję trochę wody, trochę oleju, trochę przypraw i próbuję co z tego wychodzi. Podsmażony boczek z cebulą wrzucić do fasoli i … gotować? smażyć? nie wiem – podgrzewać!
Po kilku minutach jest gotowe i bardzo dobre. Angielka – bo nie chciało mi się za dużo robić, a okra na surowo też jest ok. Przeciąłem ją na pół, opłukałem i poleżała chwilę w „balsamico de modena”. Trochę "śliska" w jedzeniu, bo wydziela jakiś lepki sok, ale podobno zdrowa.




3 komentarze:

  1. Tomek;
    Nie martw sie. Slyszalem o gosciu ktory ma jeszcze gorsze omamy bo widzial np strzelajace brzozy i sztuczna mgle i to mu wcale nie przeszkodzilo w zyciu bo zostal nawet ministrem obrony..
    No fakt mial szczescie ze go nie zbadal wczesniej dobry psychiatra.
    Tak ze nie ma problemu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ten blog z remontowo-żeglarskiego zmienił profil na kulinarny? I komentarzy jakby mniej. Chyba to zaczęło być trochę nudne, zamiast fajnych zdjęć okolicy, ludzi przybywających w odwiedziny czy właścicieli zaprzyjaźnionych jachtów to co mamy ... TALERZE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty, Anonim, komentarz opublikowalem, ale musisz wiedziec, ze na mistera popularnosci to ja nie startuje. Pisze o tym co mnie zajmuje. Chcesz laurki? Jest mnostwo blogow, szczegolnie z oferta czarteru, na ktorych dowiesz sie jak to zawsze jest pieknie i wspaniale. Zdjecia tez sa przepiekne. Ja zapierniczam codziennie w temperaturze powyzej 30 stopni i czasami mam dosc widoczkow, gosci i nawet komentarzy na blogu.
      Zaprzyjaxnione jachty? Czlowieku jaka przyjazn? Jak masz robote, jestes w potrzebie, to przyjazn jest zazwyczaj werbalna, a taka ja mam w dupie.

      Usuń