Na
początek zdjęcie ekipy nr 1.
Od lewej Damian, Marceli, Wojtek i
Adrian.
Egzaminy
poszły nawet nieźle – ma cztery osoby trzy zdały. Niestety
właśnie Adrian nie zaliczył teorii, a następnie oblał praktykę.
Bałem się o niego, bo był najmniej przebojowy z całej czwórki.
Damian bardzo się starał i miał smykałkę, Marceli również
dawał z siebie wiele i był z nich najpoważniejszy. Wojtek dużo
gadał, przeszkadzał i sprawdzał mnie jak daleko może się
posunąć. Uczył się, ale ponieważ mu obiecałem to piszę –
gorol z niego.
No
i nieszczęsny Adrian – czasami zagubiony, trudno było mu się
skupić i, gdy było trzeba, potrząsnąć jako sternik pozostałą
trójką.
W
każdym bądź razie czegoś się nauczyłem – nie starać się za
bardzo, nie walczyć za nich o wyniki, nie brać na siebie ich
stresu.
Teraz
szkolę z większym dystansem. Wykonuję swoją pracę, ale zdrowiem
nie mam zamiaru za to płacić. Na luziku, powolutku.
Nowa
ekipa jest …...... trudniejsza. Dwóch chłopaków, którzy nie
wiadomo po co przyjechali bo mają już patenty żeglarza. Właściwie
to wiadomo – niewiele umieją. Ręce opadają, gdy „żeglarz
jachtowy” nie umie zawiązać knagowego, ratowniczego, czy kilku
innych podstawowych węzłów. Natomiast mądrale z nich że hoho.
Mam
też dwie dziewczyny, chyba piętnastoletnie. Jedna trochę pływała
i widać to na wodzie. Druga całkowita świeżynka i też to widać.
Najgorsze, że właśnie dziewczyny mieszkają ze mną na jachcie.
Musiałem zrobić zasłonkę do mojej „dziobówki” i wchodzę do
niej wieczorem przez forluk, by nie narażać małoletnich niewiast
na zakłopotanie. Siebie zresztą też.
Szczerze
mówiąc odliczam już dni do końca. Jak na razie mam dość kariery
szkoleniowej ;-) i właśnie piszę maile do znajomych na Trynidad by sprawdzić czy Orion jeszcze na wodzie ;-(
A my wszyscy wrozylismy ci wspaniala,,dlugoletnia i swietlana przyszlosc instruktorska..
OdpowiedzUsuńPowiedz co jest bardziej meczace; dlubanie przy Orionie czy szkolenie mlodziezy?