Parę
rzeczy się wydarzyło. Pierwsza to problemy z Immigration Office w
Chaguaramas. Dupek, który ostatnio załatwiał z nami formalności
wstemplował nam w paszportach dwumiesięczną wizę. Powiedział, że
daje nam trzy miesiące, a my nie sprawdziliśmy. Powinniśmy być
ostrożniejsi wiedząc, że ci idioci mają problemy z liczeniem
nawet do dziesięciu. Oczywiście wypięli się na nas, a sprawa
rozstrzygnie się na wtorkowym spotkaniu.
Następna
nowość to pierwszy komercyjny, obcy gość. Przygotowaliśmy
ogłoszenie na stronie Airbnb i zdziwiło nas zainteresowanie. Wiele
zapytań odrzuciliśmy wiedząc, że łódka nie jest gotowa, a nasza
sytuacja na TT niepewna. Chcieliśmy jednak poczuć jak wygląda
praca z turystami i jedno zapytanie zaakceptowaliśmy. Gilles z
Kanady okazał się fajnym gościem. Nie wymagał cudów, a my
staraliśmy się by czuł się u nas dobrze. Po wizycie u nas wrócił
do Surinamu, gdzie pracuje przy budowie kopalni odkrywkowej. W
Kanadzie mieszka w prowincji Quebec, w drewnianym domu nad jeziorem
razem z żoną, papugą, pięcioma psami, trzema kotami, parą
dorodnych indyków i okazyjnie znalezionymi w lesie, wymagającymi
pomocy, zwierzętami. Opowiadał nam wieczorami o wizytach w obejściu
takich zwierząt jak łoś czy niedźwiedź.
Niestety
okazało się też, że praca i goście nie idą w parze. Zawaliliśmy
nasz plan robót wszelakich, więc obecnie nadganiamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz