No
i znowu stawiam się w roli „adwokata diabła” i raczej będę
krytykował niż wystawiał laurkę, ale zatoka przy Chaguaramas
podoba mi się zdecydowanie mniej niż gdy byliśmy tu ostatnim
razem. Właściwie to w ogóle mi się nie podoba.
Zwiększył
się ruch statków, mamy wrażenie, że nie stoimy na kotwicowisku
dla jachtów tylko w basenie jakiegoś portu przeładunkowego.
Skutkuje to hałasem i zanieczyszczeniem wody. Co chwila otoczeni
jesteśmy tęczowymi plamami paliwa lub jakąś brudną pianą. Jest
oczywiście możliwość zacumowania gdzie indziej, ale wtedy do
wszystkich sklepów z materiałami i częściami jest zdecydowanie
dalej.
Jest
też jakiś nowy zwyczaj wprowadzony przez wenezuelskie łodzie
rybackie. Jak pamiętam poprzednio też przypływały, ale obecnie,
stojąc między jachtami wyrzucają worki ze śmieciami bezpośrednio
do wody. Nie wiem czy nie mogą schodzić na ląd, czy jest jakiś
inny powód, ale w zasadzie nie ma to znaczenia, wygląda to
obrzydliwie.
Nic
się nie zmieniło jeżeli chodzi o łodzie rybackie – nadal
pływają z pełną prędkością pomiędzy łódkami jakby
prowadzili grę pod tytułem „Jak najbardziej wk...wić białasa”.
Natomiast
zdecydowanie więcej jachtów wypływa w weekend do Scotland Bay,
teoretycznie na odpoczynek. Teoretycznie ponieważ w weekend płynie
tam mnóstwo łodzi zarówno miejscowych motorówek jak i
zagranicznych jachtów. Płyną by poimprezować, muzyka dudni do
późna w nocy. Tych, którzy pływają tam w tygodniu, gdy jest
cicho i spokojnie jest zdecydowanie mniej.
Jedyną
zaletą jaką dostrzegam są ceny. Wiele materiałów jest dużo
tańszych, oprócz tego oczywiście paliwa i oleje. To samo dotyczy
n.p. warzyw i owoców. Ryby też są tańsze niż na innych wyspach,
choć nie znaczy to, że są tanie. Nigdy chyba nie zrozumiem
dlaczego tzw. owoce morza czy ryby mają tak wysoką cenę skoro jest
ich naprawdę dużo. Myślę, że rybacy są w jakiś sposób
dotowani, bo tak jak na Martynice, a w przeciwności do innych wysp,
nie podpływają do łódek z ofertą sprzedaży tego co złowili.
Nie szukają klientów.
Podoba
mi się nadal transport na TT. Wszystkie te Maxitaxi (nazwa lokalna,
gdzie indziej to minibusy), które stają praktycznie wszędzie i
kosztują od 3 do 6 TT$.
Plusem
jest też darmowa woda, otwarte toalety i prysznice (Power Boats
Marina) dobre pomosty dla pontonów, dużo najprzeróżniejszych
warsztatów usługowych, choć ceny trzeba w nich mocno negocjować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz