Andrzej
lubi snurkować. Dowiedział się więc gdzie na Luśce jest
najlepsze miejsce by popływać w masce. Wszyscy, jak jeden mąż,
wskazywali Anse Chastanet, małą zatoczkę niedaleko Soufriere.
Dopływając do niej widzieliśmy cumujące łódki z turystami i
kupę ludzi w wodzie. Pewnie więc to właściwe miejsce.
Podpłynęła
do nas łódka oferująca boję. Uzgodniliśmy cenę, chłopaki
podali nam linę i wtedy okazało się, że oferta dotyczy wyłącznie
pomocy przy cumowaniu, po należność za boję przypłynie ktoś
inny. Było to oczywiste oszustwo. Dostali więc na odczepnego około
10 ec i zakończyliśmy z nimi dyskusję. Podpłynął jeszcze jeden
lokalny sprzedawca oferując rzeźby z kokosa, różne ptaszki i
żółwiki. Chętnych nie było, ale za to wskazał nam najlepsze
według niego miejsca do snurkowania, prawie naprzeciwko łódki. Ten
gość, w przeciwności do poprzednich, robił pozytywne wrażenie.
Miejsca wskazane przez niego też były ok. Dosyć duże formacje z
różnorodnymi koralami były decydowanie warte zobaczenia. Ryb nie
było specjalnie dużo, ale były spore i bardzo kolorowe.
Popłynęliśmy również do miejsca gdzie są zwożeni turyści, ale
zgodnie orzekliśmy, że „nasza” miejscówka jest dużo lepsza.
Ola
pokazała się z jak najlepszej strony. Ja, jeszcze przed
snurkowaniem, dorobiłem listwę do żagla i pomogłem naklejać łaty
z dakronu, ona natomiast cały dzień je przeszywała. Żagiel po
tym, tzn. jego lik wolny, nawet nie próbował łopotać. To był
dobry dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz