niedziela, 29 marca 2015

Doniesienia z frontu (182)

Nie podoba mi się ta wycieczka, ale zazwyczaj tak wychodzi, gdy się chce komuś zrobić przysługę. Dzieje się tak zgodnie z zasadą, że „każdy dobry uczynek prędzej, czy później zostaje ukarany”.
Najpierw, już w trasie na Grenadę, zepsuł się jeden z kabestanów obsługujących genuę. Pół drogi płynąłem zastanawiając się co zrobię, gdy szlag trafi i drugi. Nadal z nim walczę.
Okazało się też, ze z tej obiecywanej pomocy przy żeglowaniu to zbyt dużo pożytku nie ma. Herbert ma kłopoty z trzymaniem kursu. Wystarczy, że coś odwróci jego uwagę i już płyniemy cholera wie gdzie. Z pomocą przy obsłudze łódki też ma kłopoty, jest po prostu mało sprawny. Chociaż jest ponad 10 lat młodszy zarówno od Jurka Radomskiego jak i Jacka Rajcha, to w porównaniu z nim chłopaki śmigają jak młodzieniaszki. No i różnice kulturowe zaczęły wychodzić ;-), a na dodatek jak to może być by ktoś w kuchni gadał po niemiecku?
Płynęliśmy dosyć długo, ponad dobę. Wiatr po drodze odkręcił się i zaczął wiać bardziej z północy, co poskutkowało wypchnięciem nas o 13 mil za daleko na zachód i na koniec musiałem grzać na silniku.
Wczoraj przepłynęliśmy z St. George do Prickly Bay. Druga część drogi pod wiatr i fale. Zresztą nadal wieje i buja. Nie lubię tej zatoki. Rozumiem, że czasami trzeba tu przypłynąć z powodów formalno-urzędowych, ale dlaczego ludzie kotwiczą tu tygodniami nie rozumiem. My, tzn. Herbert ma zamiar sprzedać tu jakieś ładowarki, narty wodne, generatory itp.. Liczy też na złapanie kilku langust. Ktoś mu powiedział, że jest ich tu bardzo dużo. Osobiście jestem raczej sceptycznie do tego nastawiony. Opowieści słyszałem najróżniejsze, ale langust za dużo nie widziałem. Poza tym przy tym wietrze i fali może być to trudne. Pożyjemy, zobaczymy. My natomiast spróbujemy kupić uszkodzone elementy kabestanu i go złożyć do kupy :-( Taka to różnica pomiędzy załogą, a „turystami”.
P.S. Przez okno wleciała nam czapelka. Taka nieduża, ze 30 cm. wysoka, biała. Nie wiadomo co jej odbiło, jakaś ciekawa świata pewnie. Niestety nie umiała znaleźć wyjścia, więc musiałem ją złapać za pomocą starej koszuli i wynieść na zewnątrz. Nie przyszło mi tylko do głowy by zrobić zdjęcie. Nie mogę odżałować.



3 komentarze:

  1. Tomek;
    Czytajac ten wpis az mi serce roslo ze nie bylem jedyna fajtlapa na twojej lodzi.
    O dobre uczynki sie nie martw; z pewnoscia ci Pan Bog to w dzieciach wynagrodzi..
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Prędzej to znaczy kiedy? Bo jak na razie nihuhu ;-(

      Usuń