Chyba
pobyt w Polsce zatarł wspomnienia z ostatnich miesięcy, bo byliśmy
dziwnie zdziwieni, że znowu jakoś nie wyrabiamy się z naszymi co
rano ustalanymi planami prac. Jak zawsze coś wyskakuje nie w porę.
A to deszcz spadnie, a to do sklepu trzeba pojechać, a to coś nie
zadziała tak jak powinno.
Dobre
wiadomości to:
- mamy czym się przemieszczać po wodzie (pożyczyliśmy ponton)
- odpaliliśmy silnik (za pomocą pożyczonych akumulatorów, ale jemu było wszystko jedno;-). Jesteśmy mobilni!!!
- regulator paneli zadziałał (to nie do końca dobra wiadomość, ale przynajmniej mam możliwość ustawienia górnej granicy ładowania)
Złe
wiadomości to:
- nadal walczymy z naszym pontonem i końca nie widać (najwyżej Andrzej i Susi będą pływali do brzegu wpław, ale przecież pływają znakomicie. A jak zobaczą jakąś większą rybkę to na pewno przyśpieszą;-)
- akumulatory, które zastaliśmy po powrocie wywozimy systematycznie do śmietnika (wysiłki reanimacyjne, sztuka po sztuce, okazują się nieskuteczne).
- tego regulatora muszę się jeszcze nauczyć. Chyba nie do końca poznałem wszystkie ustawienia, a być może powinienem kupić trochę mniejszy.
Wszyscy
wokół, zarówno ci którzy przyjechali w zbliżonym do nas
terminie, jak i stali rezydenci zajmują się swoimi sprawami. Każdy
goni, naprawia, remontuje. Życie towarzyskie przez to trochę
cierpi, ale będziemy nadrabiać w lutym. Z DROGIMI GOŚĆMI.
Obiecuję więcej fotek, ale słabszej jakości. Aparat został w Polsce :-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz