Dojechaliśmy. Podróż z łodzi do Łodzi przebiegła bezstresowo. Raczej przygotowania do wyjazdu były odrobinkę nerwowe, ale to w zasadzie norma. Dzień po dniu mijał, szykowaliśmy łódkę i siebie, a ilość czynności niezbędnych do wykonania jakoś nie malała. Na sam koniec bardzo pomogła nam koleżanka z Czech. Nie dość, że zawiozła nas na brzeg, to jeszcze zaprosiła nas na pożegnalną zupę dyniową i pomagała w ostatnich przygotowaniach. Bez słowa narzekania znosiła nasz gorączkowy galop po pokładzie i nawet półtorej godziny opóźnienia nie zepsuło jej humoru :-)
Od jutra wracamy do galopu. Lista spraw do załatwienia jest kilometrowa.
P.S. Szarobury listopad w Polsce bardzo nam się podoba ;-)
a był komitet powitalny :)
OdpowiedzUsuńte rzesze kumpli
stada wielbicieli
generalnie spęd gawiedzi ???????????????????????????????/
Nie było :-( niestety. Pewnie za długo za granicą siedzę i zbyt rzadko Polskę odwiedzam. Nawet przyszło mi do głowy, tak w celu podniesienia morale, żeby na Piotrkowską pójść i trochę poudawać, ręce pościskać, "niedźwiadka" porobić, itp. Zrezygnowałem jednak z tych wątpliwych splendorów - za leniwy jestem.
UsuńNo wlasnie! my tu wszyscy czekamy na wiadomosci i fotki
OdpowiedzUsuńNo dobra, ale jacy my i gdzie czekacie? Jedyne co mi przychodzi do głowy to, że Martyniccy koledzy czekają na fotki bez palm, ale za to żeby trochę złotej polskiej jesieni na nich było. Wiem, wiem, jak się na takie "chłodne" zdjęcia patrzy to i piwo nie musi być tak bardzo schłodzone ;-)
UsuńCoś wymyślę.