Właśnie przed chwilą miałem zacząć pisać o powrocie do wędkarstwa, opisać jak to coś pociągnęło żyłkę i gdy dokręciłem hamulec na kołowrotku zeszło z haka. Została tylko pokiereszowana rybka. No i że przy moim szczęściu to pewnie było to ostatnie branie w Sainte Anne. Nie zdążyłem, zapracowała druga wędka. Dzięki za przyzwyczajenie do przywiązywania. Ryba wysnuwała żyłkę choć kołowrotek ustawiony był na maksimum. Pociągnęła jakieś 100-150 metrów. Kilkakrotnie wyskoczyła z wody robiąc taki plusk, że sąsiedzi z łódek za nami pozapalali światła. Powoli przesuwałem się z wędką na rufę, tam mam najwięcej luzu. Nie zdążyłem, poczułem dziwne wibracje na żyłce, jakby tarcie. Po chwili linka pękła. Milimetrowej grubości. Ryba musiała, według mnie, wpłynąć pod łańcuch łódki stojącej za nami. W życiu nie miałem czegoś tak dużego na wędce. Uff. Tym razem nie ustanę w próbach, zachęta jest wystarczająca.
Dla ciekawych - łowiłem na tzw. martwą rybkę. Nie wiem, czy na morzu się tak łowi. Zadbałem jedynie by rybka leżała na łasze piasku, była dobrze widoczna. Zostawiłem spory luz na żyłce, bo łódka "chodzi" na łańcuchu.
To nie był koniec. Obejrzałem swoje wędki - oprócz dwóch, reszta się nie nadaje. Za delikatne. Ponieważ miałem rybki na przynętę, złapałem je wcześniej podbierakiem (naprawdę), odplatałem trochę żyłki z dużego zwoju, rybkę haczykiem za grzbiet i do wody. Wszystko razem przywiązałem do relingu, na nic nie liczyłem. Rybka sobie pływała, my siedzieliśmy na pokładzie. Powiedziałem nawet Oli, że nie będziemy widzieli brania i zaczepiłem linkę o róg grilla. Po kilku chwilach zobaczyliśmy jak linka się napręża i .... koniec. Stalowe kółeczko na połączeniu kotwiczki i przyponu było wyprostowane. Bez plusków i hałasów. Co pływa w tej wodzie?
Ze złych wiadomości - Ola dostała chyba udaru słonecznego. Nie wiemy czy na pewno, bo na słońcu nie przebywała za długo. Robiło jej się na przemian zimno i gorąco, była rozpalona, miała wysoką temperaturę. Przespała kilka godzin, wzięła tabletki na obniżenie gorączki i jak na razie jest ok. Zobaczymy jak będzie się czuła jutro. Byłby numer jak byśmy musieli wracać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz