wtorek, 19 sierpnia 2014

Doniesienia z frontu (133)

Zaczynamy powoli myśleć o jakimś pewniejszym przycumowaniu Oriona. Najlepsza byłaby bojka, ale nasza stara, znajdująca się w Zatoce Zatopionej Szpachelki, jest zajęta.
Ola stwierdziła, że tuż za nami jest dosyć duża wolna przestrzeń i może ktoś kiedyś przygotował sobie tam mooring i sprytnie go zatopił. Jednym słowem wysyła mnie do wody. Zaczekam jednak z tym penetrowaniem dna na trochę lepszą widoczność. Co jakiś czas, nie wiem co jest tego powodem, woda w zatoce przez parę godzin robi się zdecydowanie bardziej przejrzysta. Pewnie muszą właściwie współgrać ze sobą wiatry, opady i pływy.
Zresztą nie jest to pierwsze podejście. Przebadałem już dwa miejsca oznaczone jakimiś bojko-pływakami. W pierwszym przypadku zakotwienie w dnie wyglądało niespecjalnie, w drugim - oznaczało zatopiony wrak. Natomiast we wraku odkryłem kilka zamieszkujących go ryb godnej wielkości i patrolującą okolice sporą barrakudę. Oczywiście, pragnąc zróżnicować menu, zabrałem kuszę i popłynąłem tam z powrotem. Okazało się jednak, że Jacek Rajch mówił prawdę. Stwierdził bowiem kiedyś, że wiele osób uważa, że ryby stają się dużo ostrożniejsze, gdy widzą człowieka z kuszą. Wtedy nie chciało mi się w to wierzyć, no bo niby jak? Takie głupie stworzenie potrafi skojarzyć widok rzeczy  jej działaniem? Przy takim małym mózgu? Wiedzione instynktem? Teraz muszę się z nim zgodzić. Dookoła pływały tylko małe rybki, duże pochowały się w jakieś dziury we wraku, barrakuda zniknęła.
Prace posuwają się we właściwym dla siebie tempie - bardzo wolno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz