Z początku się ucieszyliśmy. Będąc u Mariusza i Kelly dowiedzieliśmy się, że roje latającego czegoś dopadły również ich, a stoją w marinie dosyć daleko od nas.. Musieli spłukiwać łódkę z warstwy owadów. Uspokajali nas też mówiąc, że nie ma się czym martwić bo na Martynice, najczęściej właśnie po ulewach, takie wyrojenia się zdarzają. Na pewno nie są to termity, a wszyscy nazywają to "głupie mrówki" (stupid ants) i na pewno nie jedzą drewna, bo gdyby jadły to knajpa gdzie Kelly pracuje, Mango Bay, już dawno byłaby zrównana z ziemią, gdyż zbudowana jest głównie właśnie z desek i bali.
Nie chcieliśmy jednak zlekceważyć tematu i poszukaliśmy w internecie informacji. Jest wiele rodzajów termitów i wyglądają przeróżnie nawet w obrębie jednego gatunku, w zależności od pełnionej funkcji lub stadium rozwoju. Niestety, według mojej skromnej oceny, część zdjęć z netu przedstawia robale identyczne z tym co nas napadło.
Te u nas wyglądały tak.
Natomiast w necie wyglądają tak.
Dobrą wiadomością pozostaje, że nie wyroiły się od nas. Natomiast czy nadal ich nie mamy to się dopiero okaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz