Jak wyraźnie widać jeden z kolegów postanowił mi pomóc w sprawie zdjęcia na stronie. Napisał - Tu masz dobry człowieku, co by nie było, że cię życie kopie z każdej strony ;) Pozdrawiamy Luk & Beti
No i fajnie, dzięki wielkie, bo naprawdę nie miałem kiedy się tym zająć. A jak bym już znalazł czas, to nie wiem co by z tego wyszło. Może to nie wyjątek i może Luki częściej pomoże mi coś pozmieniać na blogu. Mówię o ty głośno, żeby trudniej mu było odmówić;-) Ale fotka fajna, choć nie wiem gdzie zrobiona.
A co poza tym? Wykurowałem się i wróciłem do pracy. Wygląda jednak, że jak już wezmę się za jakąś dziedzinę, w tym wypadku elektryczność, to muszę przy niej pozostać na dłużej. Tak to jest jak się zaczyna głupie zabawy ;-(
Najpierw, kilka dni temu odmówiła pracy wiertarka. Kiedyś była fajna, akumulatorowa, firmy Black&Decker i dobrze się spisywała. Kupiłem ją od Joanniego na Trynidadzie. Niestety w trakcie remontu jej walory topniały. Najpierw wysiadły akumulatory, ale podłączyłem ją bezpośrednio do łódkowych akumulatorów. Teraz zaczęła iskrzyć i śmierdzieć palonym plastikiem. Jak się okazało wysiadły szczotki, starły się. Teoretycznie prosta sprawa, ale nie w tym modelu. Dobrałem się jednak do nich, żeby uciszyć sumienie, ale odpuściłem. Tu ich nie kupię, nikt też nie zajmuje się naprawami takich zjechanych staroci. Ściąganie nowych jest nieopłacalne, czyli .... jedno narzędzie mniej.
Na razie znalazłem w zastępstwie jeszcze gorszy szrot. Starą wiertarkę 6-cio voltową, słabą, wolną, ale już z kabelkami pod akumulator. I tu okazało się, że nagle przydatny stał się mój pojedynczy, 6-cio voltowy trojan. Czyli raz trochę lepiej, raz trochę gorzej. Ale w zasadzie bardziej w stronę gorzej, bo oto wczoraj wysiadł nagle inwerter. Działał do południa, później chwila przerwy, następnie przy włączaniu coś "strzeliło" i od tej pory nie podaje napięcia. Dupa straszna bo bez 220 V nie mogę używać narzędzi, a na dłucie, młotku, pile i papierze ściernym długo nie pojadę. Sprawdziłem bezpieczniki, wszystkie osiem i są ok. Obecnie szukam jakiegoś magika-elektronika, a w miedzy czasie coś tam dłubię.
Dumny jestem z wykończenia sufitu, ale zdjęcie jakieś wstawię dopiero po polakierowaniu.
No i biorę się powoli za siedzisko w mesie. Pierwsze przymiarki nastąpiły dzisiaj. Cieszę się bo to "gruba" robota, będzie ją widać, a potrzebuję takiej motywacji. Poza tym stara bieda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz