sobota, 17 maja 2014

Doniesienia z frontu - Znowu sami (117)

Z bólem w sercach, łzami w oczach i ściśniętymi żołądkami pożegnaliśmy naszych gości. Najważniejsze z tej listy są te "ściśnięte żołądki" ponieważ wraz z wyjazdem Mikołaja Karaiby straciły uznanego praktyka i teoretyka Kuchni. No a żołądki wyczuły pismo nosem i zaczęły od razu, z rozpaczy się ściskać.
Skończyły się bowiem opowieści co z czym, jak i dlaczego przyrządzać, a co gorsza skończyły się wysublimowane acz hojną ręką serwowane śniadanka i wykwintne kolacyjki. Nie będzie już soczystych kurczaczków, kreweteczek, grzaneczek, kapustki słodkiej na kwaśno, spaghetti z sosikiem, jajeczniczek smażonych na trzech różnych tłuszczach i wielu innych pyszności. Tragedia. No chyba że Ola coś z tych pogadanek zapamiętała ;-)
Powrót do Le Marin nie trwał długo, przepłynęliśmy ten odcinek na silniku. Troszkę kłopotów było z szukaniem miejsca, a następnie z ciągnącą się kotwicą. Musieliśmy "poprawiać", więc przy okazji rzuciliśmy jeszcze jedną. Właściwie to Mikołaj ją rzucił, ja tylko celowałem we właściwe miejsce. Podwójne zabezpieczenie - będę dzięki temu spał spokojniej, tym bardziej, że nie mamy na razie w planach żadnych podróży. Dopiero przy podnoszeniu wyjdzie na jaw czy bestie się nie poplątały.
Stanęliśmy tym razem wewnątrz zatoki, po jej północnej stronie, naprzeciwko tzw. mola rybackiego. Pozwoli nam to zaoszczędzić sporo paliwa. Gdy staliśmy w Zatoce Zatopionej Szpachelki wraz z gronem przyjaciół było ok, natomiast stanie tam samemu to jak wygnanie.
Gdy doczłapaliśmy się z bagażami do busika jadącego na lotnisko okazało się, że pozostały tylko dwa wolne miejsca. Pożegnanie musiało być szybkie - kierowca poganiał, a busik odjechał praktycznie natychmiast. Paula zdążyła jedynie powiedzieć, że najchętniej zabrałaby Olę. Musiały sobie dziewczyny pogadać na osobności.
Mam nadzieję, że podróż powrotna naszych gości przebiegnie spokojnie, bez niespodziewanych sytuacji. Tych mieli dosyć na miejscu ;-)
Pewnie dlatego, we wpisie do naszej pamiątkowej księgi, zostałem nazwany Władcą Chaosu.
Z tego miejsca pragnę wyjaśnić, że głos, czasami podniesiony, służy jedynie skutecznej komunikacji. Ma na celu przekazanie informacji bez szumów w tle. To taka stara tradycja, czyli ........ ekstradycja, taka z początków lotnictwa ;-))))))))))))))))))))))))))))))))  (brzmi to jak bełkot pijanego, ale są tacy, którzy wiedzą o co chodzi).
My natomiast, od jutra, wracamy do kieratu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz