Żeby życie było łatwiejsze wynajduje się przeróżne miejsca, takie zaraz pod ręką, do ustawiania rzeczy "niezbędnych", różnych "przydasi", rozwiesza się linki na pranie, upycha wszystko w różne dziury, ustawia na pokładzie lub dachu sterówki. Wyciągniecie tego wszystkiego, zabezpieczenie, poodwiązywane wszystkich linek, zdjęcie bimini to kompletna masakra. Dodatkowy smaczek to fakt, że moją potermicią dziurę zakryłem dopiero przedwczoraj wieczorem, dzień przed wypłynięciem. Jednym słowem ruszyliśmy lekko opóźnieni, dokładnie za pięć dwunasta.
Pogoda nie zapowiadała się źle, ale też nie rekreacyjnie w rozumieniu turystycznym. Wiatr prognozowany ze wschodu, siła ok. 20 węzłów, fala maksymalnie 2-3 metry. Uprzedzałem naszych gości, że może trochę pobujać.
Do Sainte Anne doszliśmy na silniku i kawałku genuy (jak to się pisze?), następnie postawiliśmy zrefowanego grota. Samo płynięcie było ok, Mikołaj, który nie choruje na morzu pomagał we wszystkim. Ola z Pauliną znosiły nasze żeglowanie trochę gorzej. Tzn. Ola natychmiast położyła się na koi i odleciała. Paulina została na świeżym powietrzu na pokładzie i walczyła z błędnikiem. Wpływ na to miały zapewne warunki na morzu, wiatr co prawda tylko nieznacznie przekraczał 20 węzłów, ale fale, po wypłynięciu zza południowego cypla Martyniki, trochę się wypiętrzyły. Na dodatek mielimy je dokładnie z boku. Dla Oriona to nie był problem, to ciężka łódka, ale dla niewprawnych żołądków już tak. Paula ciężko chorowała, a na myśl o drodze powrotnej za dwa dni jakoś euforia w niej nie zbierała.
Przełomowym i jednocześnie zabawnym momentem było pytanie Pauli do Mikołaja, czy naprawdę bardzo mu zależy na odwiedzeniu St. Lucia. Odpowiedź - mnie nie, ja już tam byłem, ale myślałem, że ty chcesz. Paulina chciała, ale nie za cenę chorowania przez dwa dni na trzy dni wyprawy. Jednym słowem, po przepłynięciu trochę ponad połowy drogi, zawróciliśmy i bujamy się lekko naprzeciwko mola w Sainte Anne, a załoga odsypia odpoczywając po wczorajszych przejściach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz