środa, 16 kwietnia 2014

Doniesienia z frontu (108)

Wiadomości są dwie. Jedna dobra, druga zła. Okazało się, że kupiona za 45 euro kuchenka jest zdecydowanie lepsza od naszego skorodowanego zbytku. Musiałem tylko dorobić uchwyty mocujące, przy okazji podniosłem ją trochę wyżej dla wygody i ku uldze kobiecego kręgosłupa ;)
Ola chodzi zadowolona i cieszy się, że garnki i czajnik już się nie okopcają. No i działają obydwa palniki plus piekarnik. Niesamowite !!!
Tak naprawdę nie jest to jakaś druzgocząca zmiana, ale zawsze zmiana i to na lepsze.
Na fali euforii (no i bezwietrznej pogody pewnego poranka) postanowiliśmy, a konto przyjazdu gości, przygotować łódkę poprzez założenie żagla przedniego, czyli genuy. I to jest ta zła wiadomość.
Lekko zgłupiałem gdy okazało się, że nie mogę wciągnąć w rolfoka naszego pięknego, nigdy nie używanego żagielka. Oczywiście doszedłem od razu do przekonania, że -piiiiii....- jestem i, że, jak radził mi mój były i fałszywy przyjaciel, powinienem raczej po Mazurach omegą śmigać, a nie na morze wybierać.
Po chwili jednak, w ramach ćwiczeń na podnoszenie się z depresji, dopuściłem teoretyczną możliwość, że to może nie tylko brak smykałki technicznej, a coś więcej.
Zwołałem konsylium pod postacią Kazika. Orzeczenie było hmm ... nieciekawe. Okazało się, że nasza genua nie pasuje do rolera - linka wszyta w lik przedni żagla jest za gruba. O jakieś dwa milimetry.
Teraz stało się dla mnie jasne skąd wziął się kompletnie nieużywany żagiel. Pamiętam, że nawet rozkładaliśmy go i oglądaliśmy przy zakupie wspólnie z rzeczoznawcą. Cieszyłem się, bo fajnie jest mieć w zapasie taką nowkę. Szkoda tylko, że tfu.., sprzedawca ukrył, że trzeba go przerabiać. A Bill Wray? Szkoda gadać, dupa nie rzeczoznawca.
Właśnie jest poniedziałek noc, sorki, wtorek, godzina 2.30, a Ola właśnie skończyła wypruwać z żagla zakładkę z wszytą likliną.
Następny etap to wszycie nowej linki. Sami niestety nie damy rady tego zrobić, trwało by to tygodnie, musimy prosić o pomoc. Na dodatek musimy się śpieszyć, bo jak na razie to do unieruchomionego silnika doszedł brak żagli. Mam nadzieję tylko , że Mikołaj jest zbyt zajęty i nie przegląda netu zbyt często ;-(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz