Niestety, a może stety pracodawca zbiesił się tylko na 2 dni. Następnie ponownie mnie zaangażował, chyba jestem najtańszą opcją. Prawdopodobnie ponownie zaniży to moją samoocenę ;-)
Następnym kłopotem stał się kręgosłup. Nie, nie, nie moralny, ten stał się kłopotem już dawno, teraz przyszedł czas na ten pomiędzy głową a d..ą. Tzw. korzonki mnie walnęły i ledwo chodziłem kilka dni. Oczywiście przeszkadzało to trochę w pracy, może nawet więcej niż trochę, ale co tam - kasa na naprawy ważniejsza jest od niedogodności bólowych. Trzeba być "twardym nie miętkim". (jakby coś to pisownia celowa ;-)
Mamy jeszcze jeden powód do przyśpieszenia prac - przyjeżdżają do nas pierwsi goście, Mikołaj z Pauliną. Wszystkiego i tak nie zrobimy do tego czasu, ale o tym wiedzą (jak sądzę;-). Najważniejsze uruchomić silnik i przygotować im najprzestronniejszą, rufową kabinę. Resztę jakoś wytrzymają.
Na poczet tego Ola podjęła wyzwanie i szlifuje ambitnie drewno, lakieruje, wykańcza co może. Aż napięcie w akumulatorach obniżyła do 11 voltów.
Zresztą nie mamy wyjścia. Skoro ja zarobkuję Ola musi powalczyć z remontem.
Jeżeli zgrany terminy to za rok w połowie lutego zjawia wam sie następni goście.
OdpowiedzUsuńChyba ze wcześniej spotkamy sie latem w Polsce.
Andrzej i Susan
hello, najważniejszy jest cel :-) a celem jest Wasz jacht....a jeśli da się zarobić to trzeba robić, tak jest świat zbudowany, że kasa jest przydatna. Ja niestety pierwszy wolny termin to sierpień...jak będziecie chcieli i będziecie gdzieś w zasięgu normalnych cen biletów, to z chęcią pomogę i przy pracach zarobkowych i tych na łódce. Trzymajcie się ciepło. Czytam na bieżąco :-)
OdpowiedzUsuń