Jak na razie dobrze nam tutaj, miła odmiana - łóżko się nie buja, ogórki kiszone, prysznic na zawołanie, woda nie limitowana, żeberka z kopytkami, telewizor, kaszanka, ...., długo by wymieniać.
Mamy całą listę spraw i zakupów do załatwienia. Żyjemy teraz w dwóch światach, kompletnie innych. Niestety będąc w jednym, myślimy o drugim. I tak na zmianę. Z jednej strony musimy wykorzystać Polskę do ponaprawiania siebie - dentysta, okulary, itp. Z drugiej do ponaprawiania łódki - potrzebujemy filtrów paliwa, głębokościomierza, GPS-u, dakronu, ....., i wielu innych rzeczy, które na Martynice są droższe.
Okazało się też, że musimy wymienić paszporty, ja również dowód, jakaś skarbówka, itd., itp..
W zasadzie nie ma o czym pisać, ale każda sprawa jak Hydra - próbujesz obciąć jedną głowę, a w zamian wyrastają trzy następne. Szczęśliwie Sebastian udostępnił nam samochód, to ogromne ułatwienie.
Święta nam uciekły, spóźniliśmy się, ale Sylwestra spędziliśmy w gronie ściśle rodzinnym. Obie Mamy, Tesia i Piotr, kuzynostwo z Francji i my. Tylko Sebek się wyłamał i poszedł do znajomych.
Dni mijają szybko, rozmywają się, postępów nie widać, a przynajmniej nie są zbyt duże.
Przy okazji Nowego Roku ludzie czynią jakieś postanowienia, coś planują, coś sobie obiecują. Zastanawiałem się nad sobą, nad nami, czego mam sam sobie życzyć w ciągu następnych 365 dni. I nie wiem. Nie wiem czego chcę. Nie wiem gdzie jestem i gdzie zmierzam. Zazdroszczę wszystkim, którzy potrafią być szczęśliwi ciesząc się z drobnych przyjemności dnia codziennego. Nie ma znaczenia czy jest to pielenie grządek z rzodkiewką na zabitej dechami wiosce, łowienie ryb, czy dyrektorowanie w jakimś przedsiębiorstwie. Ludziom, którzy czują, że są na właściwym miejscu. Mnie cierpnie skóra, gdy myślę co mnie czeka na Martynice (dalsze naprawy, problemy z łódką, o których jeszcze nie wiem, brak pewności na przyszłość) jak i gdy pomyślę o powrocie do życia na lądzie, codziennej pracy, albo co gorsza codziennym szukaniu pracy.
Uczono mnie, ze mam stawiać sobie konkretne cele, inaczej nic nie osiągnę. Jestem złym uczniem. Chciałbym jedynie znaleźć "swój kawałek podłogi" na tym najpiękniejszym ze światów (innego nie znam ;-), ale taki by najbliżsi nie byli tym wyborem krzywdzeni. Czy to tak wiele?
Tomek;
OdpowiedzUsuńMysle ze troche siebie nie doceniasz. Plywacie swoja lodka po Karaibach a jeszcze rok temu to wcale nie bylo takie pewne i jestescie coraz bardziej doswiadzonymi zeglarzami.
Wiele osob lacznie ze mna podziwia twoje przygody i codziennie czeka na twojego bloga.
Szkoda ze minelismy sie w Polsce.
Stopy wody pod kilem w Nowym Roku.
Ja też żałuję. Minęliśmy się o dzień :-( I dzięki.
UsuńTomek;
OdpowiedzUsuńWiele ludzi wzielo sie za pielegnowanie rzoskiewki czy prace w fabryce i wcale nie sa z tym szczesliwi.
Ty znalazles inna droge pelna trudnosci i dla innych ludzi malo zrozumiala i pelna przygod i braku stabilnosci. Wiele ludzi ci tego skrycie zazdrosci bo jestes dla nich czyms w rodzaju wyrzutu sumiemia dlaczego oni niczego nie sprobowali w swoim zyciu, wiec staraja sie cie po prostu udupic, zeby sie poczuc lepiej. Tak to juz naprawde jest.
Znasz moja historie. Mialem dokladnie taka sytuacje az osiagnalem swoj cel.
Jak ci powiedzialem wielokrotniegdy sie spotkalismy czy w Indonezji czy w Polsce ty tez swoj osiagniesz na pewno bo masz na tym punkcie swego rodzaju obseje- a bez tego ani rusz.
Trzymajcie sie oboje i powodzenia w Now Rolu.
Andrzej
Andrzej, co ja biedny mam powiedzieć? Życzę sobie byś miał rację.
UsuńNo i również wszystkiego naj w Nowym Roku. Pozdrów Susan i Mateusza.