Na nasze sms-y odpowiedzi nie przyszły. Zadzwonić nie mogliśmy bo kasa na koncie się skończyła. W połowie drogi zadzwonił Jurek - są w Fort de France. Szybka decyzja, zmiana celu i kierunku. Od tego momentu mieliśmy półwiatr i Orion zaczął wreszcie płynąć. Na dwóch refach grota i mniej niż połowie genui płynęliśmy 6-8 węzłów. To naprawdę nieźle jak na tak ciężką łódkę.Humor psuł mi tylko strzępiący się coraz bardziej li wolny genui, żal było patrzeć. Będziemy mieli z tym kupę roboty.
Wreszcie odrobina przyjemności - szybko, płynnie, sterowało się łatwo. Od miejsca zmiany kursu mieliśmy do celu 23 mile, które zajęły nam 4 godziny łącznie z końcówka jak zwykle na silniku.
Dotarliśmy.
Wreszcie cywilizacja i dobre, francuskie jedzonko.
Czarny Diament pośród innych jachtów w Fort-de-France (to ten niebieski ;-)
Witamy i pozdrawiamy z Holandii. Wesolych Swiat, Cieszymy sie ze plyniecie. Trzymajcie tak dalej.Pa
OdpowiedzUsuńDzięki, również zdrowych i wesołych Świąt, oraz Szczęśliwego Nowego Roku. Do zobaczenia w Polsce. Mam nadzieję ;-)
Usuńhej marynarze, gdzie jesteście? dołączamy życzenia Szczęśliwego Nowego Roku, stopy wody po kilem:) ale też zdrowia, pomyslności.
OdpowiedzUsuńPa,pa
Mamy, a właściwie mieliśmy na Martynice, trudności z dostępem do netu. Dlatego nie jesteśmy na bieżąco z wpisami i odpowiedziami. Kiedy wracacie z Holandii? Wpadniecie do Łodzi?
Usuń