środa, 4 września 2013

Doniesienia z frontu (51)

Minęły dwa tygodnie od momentu zrzucenia Oriona na wodę. Miał to być czas lenistwa I odpoczynku. Nie był. Co prawda próbowaliśmy nic nie robić, ale ciężko dotrzymać słowa, gdy wokół bałagan i wszędzie walają się jakieś kawałki wyposażenia proszące cieniutkim głosem "zamontuj mnie, zamontuj mnie, zamontuj mnie".
Bardzo cieszymy się z rozpoczętej przebudowy instalacji elektrycznej. Wygląda to tak, że na przestrzeni lat coś dokładano, coś odcinano i zawsze był to inny elektryk, lub może pomocnik elektryka w trakcie szkolenia. Nikt nie zadbał o jakąkolwiek logikę, masa była podpinana dowolnie, urządzenia popodłączane gdzie  akurat pasowało. Nie zostały oddzielone  odbiorniki, które nie powinny być wyłączane, światło i wentylatory były "w kupie" z solarami. Jeszcze sporo zostało, żeby to uporządkować, poprzenosić, ale najgorzej było zacząć.
Następny krok to założenie szyn prądowych, pytanie tylko gdzie je kupić.
Muszę też dzisiaj pobawić się z pontonem, w właściwie ze sposobem jego podwieszania. Podciąganie na noc jest konieczne ze względu na złodziei. Dosyć często słyszy się o kradzieżach silników, lub całych pontonów. Nasz jest ciężki, dosyć duży, z podwójnym dnem. Natomiast osprzęt służący do jego wyciągania jest raczej delikatny i pewnej nocy karabińczyki, na których wisiał po prostu się poodginały. Teoretycznie niemożliwe, bo wyglądają jak odlewane, ale jednak stało się. Muszę je wymienić na coś bardziej solidnego.
Opracowałem też sposób, ok pomińmy fałszywą skromność ;-), technikę połowu belon (oczywiście przy założeniu, że to co łowię to belony). Te cwane bestie najpierw ostrożnie łapią przynętę w swój długi, krokodyli pyszczek, a gdy im coś nie pasuje po prostu puszczają. Wszelkie gumki i błystki opadają, musi być mała rybka i cierpliwość. Pozwalam im złapać żywca i wyciągać żyłkę bez żadnego oporu, aż ułożą sobie rybkę i połkną. Dopiero wtedy zacinam. Czasami się pośpieszę, czasami haczyk pomimo wszystko nie wbije się jak należy, ale wczoraj mieliśmy ryby na kolację, wiec jakoś to jednak działa.

3 komentarze:

  1. cóż chyba jest to przysłowie o "kocie w worku" w wydaniu TT,
    400 dni katorgi :(
    a co dalej Panie Skipper ???
    jpt

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałem przez chwilę małe zaćmienie umysłowe, ale w końcu rozszyfrowałem to jpt. Ok, może nie było male.

    OdpowiedzUsuń
  3. to złośliwy ssyn, dobrze że już pływasz (nawet wpław lepiej niż na lądzie)

    OdpowiedzUsuń