piątek, 23 sierpnia 2013

Doniesienia z frontu (47)

Nie jestem pewien, czy nadal powinienem nazywać te moje sprawozdania doniesieniami z frontu, ale chyba tak. Na froncie jednak spokojniej, armie się przetoczyły, działa słychać w oddali.
Organizm domaga się odpoczynku, więc śpimy naprawdę często, czasami robimy sobie kilka małych drzemek w ciągu dnia. Nie możemy jednak całkiem oddać się błogiemu nieróbstwu. W czasie wodowania wyszło kilka "kwiatków". Trochę cieknie spod logu, był spory przeciek z rury doprowadzającej wodę do silnika (usunięty ;-), naprawiam właśnie kibelek na rufie, bo jakiś musi być sprawny, łańcuch czasami blokuje się pod windą kotwiczną. Wewnątrz jak po wybuchu granatu, ale sprzątanie nie ma najwyższego priorytetu. Przed nim jest bezpieczeństwo i zabezpieczenie sprzętu przed zniszczeniem, czy uszkodzeniem. Musiałem na przykład wymienić śruby mocujące drabinkę na rufie, bo okazało się, że ponton potrafił pod nią wpłynąć i było ryzyko przebicia. No a wtedy to chyba wpław na brzeg. Właściwie to nie, mamy na szczęście alternatywę w postaci Jurkowej banana boat ;-)
Nadal zawracamy głowę Andrzejowi, ale nie mamy wyjścia. Dopóki nas nie pogoni konsultujemy z nim co się da. To dla nas, a w zasadzie głównie dla mnie, intensywny , przyśpieszony kurs żeglarstwa i budowy łodzi. Fajnie jest też spotkać się wieczorem i pogadać w zrozumiałym narzeczu.
Z internetem trudniej, ale nie jest to problem nie do pokonania.
Wreszcie możemy cieszyć się słońcem i wodą.

2 komentarze:

  1. Przypomniałem sobie o tym blogu jakiś czas temu. Najpierw zobaczyłem, że coś się dzieje więc się ucieszyłem, potem przeczytałem, że Ola jest chora a wreszcie przeczytałem wszystko od deski do deski. Powiem tak - nie podejrzewałem was o taki hart ducha. A do tego gdzieś są granice pecha jednostkowego... Mam nadzieję, że wykorzystaliście limit życiowy. Marzena też przeczytała wszystko w jednym podejściu i dwa razy słyszałem jak jej się wyrwało: "o Jezu".

    Cieszę się, że wam się udało.
    Ja bym się poddał

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Leszku, kopę lat. Sporo się zmieniło od czasu naszego ostatniego kontaktu ;-). Powoli idzie ku lepszemu, ryby biorą (właściwie jedna jak na razie), słońce świeci, kotwica trzyma, czyli wszystko gra. Prawie wszystko ;-)
    Pozdrawiamy całą rodzinkę, szczególnie jej najdrobniejszą część.

    OdpowiedzUsuń