środa, 3 lipca 2013

Doniesienia z frontu - Zesłany do Mordoru (24)

Ola zaczęła nazywać mnie Sarumanem, ale ja czuję się jak najpodlejszy z Orków. Saruman to był gość, wydawał rozkazy, ja natomiast je wypełniam. A wszystko przez ten ster, z którym walczę, aż iskry się sypią. Dosłownie i w przenośni ;-)
Dupsko całe poobijane od twardej podłogi, ręce bolą, w oczach opiłki. Fajnie. Ale dzisiaj się udało, zniszczyłem następny kawałek łódki. Teraz wystarczy podnieść ją dźwigiem i ster sam wyjdzie. Cudownie, prawda? Normalnie super sukces. Tylko po co ja to robię? Już zapomniałem.
Poniżej kilka zdjęć z Mordoru, zwanego również tropikalnym rajem. Ktoś chce przyjechać?





Ola ma jakiś odjazd związany z pieczeniem. Nie żebym był przeciwny, wręcz odwrotnie. Nawet namawiam ją do natężenia wysiłków. Dzisiaj zaserwowała chleb. Piszę"zaserwowała" żeby uczcić pierwszy polski półfinał na Wimbledonie, bo tak naprawdę na stół to ten chleb jeszcze nie wjechał. Był za gorący. Natomiast wygląda nieźle jak na pierwszą w życiu próbę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz