niedziela, 28 lipca 2013

Doniesienia z frontu - Trafił swój na swego (35)

Prace postępują powoli. Czasami musimy czekać, aż coś wyschnie, stwardnieje. Czasami deszcz utrudnia, lub niszczy to co zaczęliśmy. Czasami zagapimy się i brakuje materiałów. Mechanik też nawala. Właśnie zadzwonił, że na pewno jutro dotrze wraz ze spawaczem. Cóż powiedzieć .... .
Już dawno obecna sytuacja wybiła mi z głowy przekonanie jaki to ja jestem silny i twardy. Nie jestem. Miałem i miewam obecnie mnóstwo złych momentów. Pozostawała tylko nadzieja, że uporem i wytrwałością wydobędę się z tego gówna, że jak mija dołek wstanę i wrócę do pracy. Zniosłem ludzkie skurwysyństwo, zerwanie ścięgna, dwa złamania/pęknięcia, upał, pot lejący się po plecach od rana, ból fizyczny, wszystkie rodzaje pyłów na skórze, ..... i tu jest błąd - nie wszystkie. Znalazłem pogromcę - farbę antyporostową. Z natury ma być trująca, ale ja mam, jak się okazało, alergię na brąz i chyba również związki miedzi zawarte w farbie.
Usuwałem starą powłokę, która powinna działać dużo słabiej lub wcale. Jednak na mnie zadziałała. Najpierw swędzenie i pieczenie skóry we wszystkich miejscach, które miały kontakt z pyłem (niestety w trakcie pracy byłem siusiu, co poskutkowało .... no ..... właśnie). Następnie przyszła wysypka, zawroty głowy, osłabienie.
Stanie pod zimnym prysznicem pomagało, ale po wyjściu wszystko wracało.
Postanowiliśmy użyć lekarstw żebym sobie skóry nie zdrapał. Najpierw 2 x zyrtec - nic. Następnie 2 x piryton - nic. Następnie hydrokortizon w tabletkach i kremie - znowu odczekaliśmy i nic. Poskutkowały dopiero sterydy Oli. Zasnąłem nad ranem na jakieś dwie godziny.
Jedno jest pewne, nie powinienem dotykać się tej pracy. Ale jak nie ja to kto?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz