Z całej tej radości (i trochę ze zmęczenia) skończyliśmy odrobinę wcześniej i poszliśmy do Coral Cove Marina na basen (raczej basenik) by wymoczyć tyłki. Co prawda na niebie był już księżyc, ale dla nas i tak extra. Jak to mało potrzeba do szczęścia. Ola zauważyła, że jest tu już .... baaardzo długo, a pierwszy raz moczyła się w czymś innym niż prysznic.
Następny projekt to montaż okucia dziobowego. Będzie z tym trochę zabawy ponieważ mam zamiar zrobić to dobrze. Nie chcę się później martwić, gdy przywieje, czy jest wystarczająco mocno umocowane.
Jurek zaproponował nam, z powodu naszych problemów z silnikiem, pożyczenie jego "banana boat". Jest to dla nas wyjście rezerwowe umożliwiające dostanie się z łódki na ląd. Przy optymistycznym założeniu, że ta łódka będzie kiedyś na wodzie ;-)
P.S. Powietrze z pontonu zeszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz