Jutro robimy drugie podejście i spróbujemy skończyć to co z takimi bólami zaczęliśmy. Ciekawe co pójdzie nie tak tym razem.
Ponton nadal pełen powietrza, ale silnik do niego chyba też, bo raczej nie chce pracować. Obroty rosną i opadają całkowicie bez naszej ingerencji. No i gaśnie co chwila. Wymiana świecy trochę pomogła, łatwiej go zapalić, ale czyszczenie gaźnika było nieskuteczne.
Dostałem od Andrzeja kontakt do kolegi, który zajmuje się silnikami zawodowo. W nim na razie cała nasza nadzieja.
Teddy mechanik dotarł i okazało się, że łożysko na wale nie jest jeszcze takie tragiczne. Niestety wpadło głębiej niż powinno i stąd brały się luzy. Nie zmienia to faktu, że mocowanie steru musimy w zasadzie odbudować.
Wpisy zrobiły nam się krótsze, ale padamy na ryjki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz