sobota, 15 czerwca 2013

Koniec z wizami ;-)



Mam dość ciągłego przedłużania wizy, jest to strasznie upierdliwe. No, ale jak mówi stare polskie przysłowie (znane w dość specyficznych kręgach społecznych) - masz głowę i .... to kombinuj. Postanowiliśmy przyjąć obywatelstwo Trynidadu i Tobago. No może jeszcze jakiś tytuł szlachecki wytarguję. Zobaczymy.
Na jakiej podstawie? Już tłumaczę.
Jest rok 1654, Rzeczpospolitą Obojga Narodów rządzi Jan II Kazimierz, w kraju nie jest najspokojniej. Dopiero co zakończone powstanie Chmielnickiego przekształca się w wojnę polsko-rosyjską
Natomiast okres prosperity i świetności przeżywa lennik Rzeczpospolitej Księstwo Kurlandii i Semigalii.
Jest to księstwo powstałe na ziemiach zakonu mieczowników (kawalerów mieczowych) zwanych też rycerzami inflanckimi. Zakon ten z upodobaniem szerzył wiarę podbijając w XIII wieku ziemie Kurów (Kuronów), przy okazji zmniejszając znacznie stan populacji. Mistrzom zakonu nie przeszkadzało nawet, że Kuroni i ich władca Lammenkinus przyjęli chrzest i zwierzchnictwo papieża w 1230 i dokończyli sprawę w 1269 podbijając ich całkowicie. Widocznie doszli do wniosku, że chrzest został przyjęty nieszczerze ;-)
Chyba jednak chłopaki nie sprawowali się najlepiej, może za mało kasy przesyłali zwierzchnikom w Rzymie, lub może zbyt otwarcie chędożyli wiejskie dziewki, nie wiem. Fakt, że w 1561 rozwiązano zakon i jego ziemie oddano pod władzę Zygmunta Augusta.
Wiadomo jednak, że władza z władzą trzyma, kryjąc się wzajemnie. Nigdy przecież nie wiadomo, kto będzie następny do odstrzału. Tak też stało się i tym razem i Zygmunt oddał Kurlandię i Semigalię (wraz z tytułem księcia) w lenno dziedziczne ostatniemu wielkiemu mistrzowi Gotthardowi Kettlerowi.
No i jakoś sobie tam Kettlerowie radzili, aż przyszedł wiek XV, gdy udoskonalenia w budowie statków morskich, wynalezienie busoli magnetycznej i usprawnienie astrolabium, zwiększyły znacznie zasięg i możliwości transportowe żeglugi morskiej. Poskutkowało to pod koniec XV w. kikoma wyprawami do Indii, ale mnie chodzi o tą jedną nieudaną, kiedy to Krzysiek Kolumb dotarł do jakiegoś lądu i ściemniał później, że to Indie, łgając bezczelnie przed obliczem Jej Wysokości Izabeli Kastylijskiej, królowej Hiszpanii.
Nie ma co jednak ukrywać, handel morski i przemysł stoczniowy rozwijał się znakomicie i potomkowie wielkiego mistrza też coś z tego tortu uszczknęli.
A wiadomo jak to jest, jak się komuś lepiej powodzi to by sobie karocę zmienił, jakąś wyspę ukradł, czy coś podobnego. Tak też myślał książe Kurlandii Jakub i w 1654 roku, po raz natępny (czwarty ogólnie, ale jego dopiero drugi) wysłał okręt Das Wappen der Herzogin von Kurland pod  dowództwem, Willema Mollensa na obecne Tobago, który ogłosił wyspę kolonią o nazwie Nowa Kurlandia i założył fort (Jekabforts) i osadę (Jacobstadt - obecnie Plymouth).
To co działo się później, kto, z kim i dlaczego, opisywać nie będę. Najeźdźcy, przepraszam - odkrywcy się zmieniali, ale Kurlandia rościła sobie prawa do wyspy, aż do trzeciego rozbioru Polski w 1795 roku, kiedy sama stała się częścią Rosji.
Należy zauważyć, że rdzenni mieszkańcy Tobago - Karaibowie, jak i zamieszkujący Trynidad Arawakowie tzn. ci, którzy mogliby sobie rościć jakieś prawa, wymarli pod rządami Hiszpanów. Wymarli to taki dobrze brzmiący eufemizm, bo po prostu zostali zarżnięci robotą (zupełnie jak ja teraz) i dostarczonymi z Hiszpanii chorobami, na które nie byli odporni. Sądzę, że "manualnie" Hiszpanie też im pomogli.
Obecni mieszkańcy to głównie potomkowie murzynów sprowadzonych do niewolniczej pracy z Afryki, Brytyjczyków i sprowadzonych przez nich, po zniesieniu niewolnictwa, robotników z Indii (z moich obserwacji wynika, że jednak głównie murzynów).
I tak też dochodzimy do sedna sprawy - to moja wyspa, moi przodkowie byli tu pierwsi. No dobra, murzyni byli wcześniej, ale moi przodkowie pierwsi byli tu szefami. Dłuuugo przed tym zanim dotarli tu brytole i zanim ta genialna nacja zdobyła niepodległość w 1962 roku, gdy ogłupiały naród (?) chciał wolności, a kilku cwaniaków chciało przejąć kasę ze złóż ropy i gazu.
No i co? Mogą mi odmówić obywatelstwa? Na ducha Willema Mollensa - niech spróbują! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz