Dlaczego w czytanych przeze mnie kiedyś blogach (teraz nie mam czasu na takie fanaberie) zawsze było tak wspaniale? Dlaczego były tam tylko ciekawe miejsca i interesujący ludzie? Dlaczego nikt nie pisał o pocie cieknącym po tyłku przez większość dnia i skórze pokrytej wszystkimi możliwymi rodzajami pyłów? O komarach tnących jak oszalałe zawsze wtedy, gdy obie ręce są zajęte?
Pewnie to kwestia podejścia "psychologicznego" Chętniej się czyta dobre wiadomości, nastrajające nas pozytywnie, przysparzające dobrej energii. Tylko trochę to nieuczciwe. Nie oddające prawdy. Taka amatorska beletrystyka.
Rozbawiła nas medialna akcja związana z upałami w Polsce i Europie. Ubaw po pachy. Trzydzieści parę stopni i najlepiej nic nie robić, nie wychodzić z domu. Sprawdziliśmy "nasze" temperatury. W południe, w cieniu - 35, rano w kuchni - 33, podczas gotowania - ponad 40, w przedziale kotwicznym na dziobie o 14-tej - 48. Nie jest źle, da się przeżyć :-)
Z aktualności - postanowiliśmy przerwać wszystkie prace, które nie są niezbędne do zrzucenia łódki na wodę i skupić się na skończeniu pokładu, wymianie łożyska ślizgowego wału i dokończanie wszystkich mocowań olinowania. Nie możemy tu dłużej siedzieć, bo będziemy musieli pożyczać na bilet.
Zostaliśmy też zaproszeni przez Herberta (niemiecki żeglarz) na grilla (i rum)). Miało być sporo jego znajomych kotwiczących w zatoce. Cieszyłem się, bo właściwie nikogo nie znamy, nasza marina jest trochę na odludziu. Skończyło się na rumie i krakersach w towarzystwie organizatora i dwóch braci z Afryki Południowej na starym, ale jarym katamaranie Pussy Galore.
Rum był ok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz