poniedziałek, 6 maja 2013

Spotkałem Skurwysyna cd. 2

Z upływem dni i tygodni nasze stosunki jakby stawały się chłodniejsze, a od sprzedawcy nie można się było doprosić dokumentów i potwierdzeń wykonanych napraw. Przesyłał co jakiś czas informacje, co zostało naprawione i żądał pozostałej wpłaty. Ale zgodnie z kontraktem miał przesyłać potwierdzenia tych napraw w formie rachunków lub zdjęć, a tego nie robił pomimo próśb. Byłem coraz bardziej nerwowy, a J spokojny - nie ma żadnej obawy, przecież poznałeś Paula (sprzedawca), wiesz, że jest ok. Nie wiedziałem. Ja naciskałem, on - oaza spokoju, ale co w tym dziwnego - to moja kasa była zagrożona.
Coraz więcej tzw. drobnostek wprowadzało mnie w osłupienie, z początku sądziłem, ze to głupie żarty, późnij zwątpiłem. Zacząłem w pewnym momencie zastanawiać się czy facet jest normalny. Dowiedziałem się, że bierze kabinę rufową (zaprotestowałem), że po łódce chodzi zazwyczaj w butach i ma zamiar robić to nadal (zależy od butów), że jak już obiecałem czyścić ryby to on chce filety, bo przez 30 lat w Kanadzie odzwyczaił się od ości (zaniemówiłem), że ja to sobie mogę omegą po Jezioraku popływać, więc on będzie decydował co i jak, itp. itd. Trudno w to uwierzyć? Mnie też było trudno. Czyżby obecna sytuacja, brak możliwości wycofania się tak go ośmieliły? Zapewne.
W końcu należało ponieść pierwsze wydatki - no to jak partnerze, płacimy za marinę?
J był zaskoczony - płacimy? za marinę? my? Przecież to twoja łódka!!! Jakie znowu dzielenie wydatków? Przecież miał być ma łódce za darmo!!! Koszty jedzenia, inne opłaty? No przecież wtedy to nie będzie za darmo!!!
Osłupiałem,  jak to tak, przecież się umawialiśmy, wszystko uzgodniliśmy, że dzielimy koszty i dzielimy zyski. Co z danym słowem, obietnicami?
Jakimi obietnicami? On niczego nie obiecywał!!!
Upsss, coś jest nie tak. Przesłałem mu jego maile. Ach to? No fakt, to jego maile, tak składał te obietnice, ale robił to "w zupełnie innym kontekście".
Nigdy nie dowiedziałem się w jakim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz