Coraz więcej tzw. drobnostek wprowadzało mnie w osłupienie, z początku sądziłem, ze to głupie żarty, późnij zwątpiłem. Zacząłem w pewnym momencie zastanawiać się czy facet jest normalny. Dowiedziałem się, że bierze kabinę rufową (zaprotestowałem), że po łódce chodzi zazwyczaj w butach i ma zamiar robić to nadal (zależy od butów), że jak już obiecałem czyścić ryby to on chce filety, bo przez 30 lat w Kanadzie odzwyczaił się od ości (zaniemówiłem), że ja to sobie mogę omegą po Jezioraku popływać, więc on będzie decydował co i jak, itp. itd. Trudno w to uwierzyć? Mnie też było trudno. Czyżby obecna sytuacja, brak możliwości wycofania się tak go ośmieliły? Zapewne.
W końcu należało ponieść pierwsze wydatki - no to jak partnerze, płacimy za marinę?
J był zaskoczony - płacimy? za marinę? my? Przecież to twoja łódka!!! Jakie znowu dzielenie wydatków? Przecież miał być ma łódce za darmo!!! Koszty jedzenia, inne opłaty? No przecież wtedy to nie będzie za darmo!!!
Osłupiałem, jak to tak, przecież się umawialiśmy, wszystko uzgodniliśmy, że dzielimy koszty i dzielimy zyski. Co z danym słowem, obietnicami?
Jakimi obietnicami? On niczego nie obiecywał!!!
Upsss, coś jest nie tak. Przesłałem mu jego maile. Ach to? No fakt, to jego maile, tak składał te obietnice, ale robił to "w zupełnie innym kontekście".
Nigdy nie dowiedziałem się w jakim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz