niedziela, 12 maja 2013

Doniesienia z frontu (5)

Wcześniejsza pobudka zadziałała. Raczej nie dlatego, że czasu było więcej, no bo o ile więcej go było, o godzinę? Chodziło chyba o nastawienie, determinację z jaką wstaliśmy.
Zrobiliśmy:
- wyszpachlowanie tylnych ścianek kabiny rufowej,
- wyszlifowanie dziobu na gotowo i pomalowanie podkładem,
- pomalowanie lakierem "sufitu" kabiny dziobowej,
- pomalowanie żywicą ścian "łazienki" od wewnątrz (chcemy docelowo położyć laminat)
- wyczyszczona kabina rufowa, części drewniane pomalowane bejcą,
- docięcie listew z teaku mających tworzyć "połączenie" polaminowanego dziobu z resztą pokładu
Plan mamy prosty, nie zwalniać jak długo damy radę.
Niestety już w poniedziałek musimy lekko odpuścić i podjechać do poradni by Ola zrobiła następne badania krwi związane z tarczycą. Musimy sprawdzić czy lekarstwa działają i zmieniają cokolwiek na lepsze. Następnie skontaktujemy się przez internet z naszym prywatnym lekarzem jachtowym, który aktualnie został wezwany by leczyć Saudyjczyków i ustalimy co dalej. Tak, tak, ma się jacht, ma się i prywatnego lekarza ;-)
A tak na poważnie to Andrzej bardzo nam pomaga. Co prawda mieszka w Arabii Saudyjskiej, ale zwracamy się do niego z każdym medycznym problemem, opisujemy co i jak, a on sugeruje co powinniśmy zobić, jakie lekarstwa zażyć. Przekonaliśmy się już, że jego diagnozy są trafne. Specjaliści tutaj przepisywali nam dokładnie to samo.
Wczoraj zaskoczył nas Errul, jeden z pracowników mariny. Zaskoczył bo w zasadzie wszyscy traktują nas tutaj jak źródło w miarę łatwego zarobku. Errul natomiast przyszedł do nas z piwem. Nic nie chciał sprzedać, nic nie chciał załatwić. Przyszedł po pracy, pogadał, wypiliśmy po piwku i to wszystko. Szok normalnie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz