Plany
związane z szybkimi remontami po powrocie na TT znowu okazały się
tylko planami. Wystarczyło kilka dni deszczu by stopień wku.....nia
osiągnął apogeum. Na dodatek te poranne komunikaty (codziennie o
8:00, kanał 68) podawane na lokalnym necie – będzie słonecznie,
mamy tylko 20% szans na deszcz, a później leje pół dnia
.Większość prac musiałem odłożyć, inne mogę zrobić tylko
częściowo. Wróciło wszystko co najgorsze - marazm i bezsilność.
Znowu budzę się w środku nocy i myślę jak się stąd wyrwać, a
pomimo, że staram się wstawać jak najwcześniej, to wieczorne
podsumowanie robót wykonanych jest żenujące.
Znowu
rozbijam się o trynidadzki system pracy. Nic nie jest oczywiste, nic
nie jest na czas, punktualność nie istnieje.
No
to sobie ponarzekałem.
Przy
okazji zdemontowania kabestanu obniżam też jego podstawę o połowę.
Ktoś wymyślił te „kominy”, ale zawsze patrzyłem na nie z
drżeniem zastanawiając się kiedy dźwignia, którą tworzą,
wyrwie mi kawałek pokładu. Teraz będą się przez jakiś czas
różnić ;-)
Uszkodzone
elementy kabestanów wymieniam na podobne, około 2 mm. niższe. Nie
udało mi się znaleźć części do lewmara, więc wkładam od
harkena. „W praniu” wyjdzie jak zadziałają.
Poza
tym „stara bida”.
P.S.
Reflektory statków stojących dookoła tak rozjaśniają nocne
ciemności, że wczoraj pelikany polowały nawet po 22-giej ;-)
Tomek;
OdpowiedzUsuńNie martw sie bo moze juz byc tylko lepiej.
Swiecie wierze ze twoj pobyt na TT bedzie tym razem krotszy niz poprzedni czyli mniej niz poltora roku.
Powodzenia!
Andrzej