sobota, 7 czerwca 2014

Doniesienia z frontu (120)

Od czasu sławetnego, acz nieudolnego ataku nożowniczki, niewiele się dzieje. Odnotowaniu podlegają:
- przypłynięcie Staszka i Agnieszki na katamaranie Dada (już wypłynęli na St. Lucia)
- powrót Kazika po pięciotygodniowej nieobecności (dostarczenie łódki z Panamy). Nareszcie!!!
Nadal dłubiemy przy Orionie choć postępy są trudno zauważalne, głównie z powodu ponownego przystąpienia do prac zarobkowych tzn. na innych łódkach. Zawdzięczamy to Kazikowi i Rafałowi.
Nie bardzo chciałbym się na ten temat rozpisywać. Mógłbym co prawda trochę pozmyślać jaki to wspaniały serwis wykonujemy dla "klientów" i podnieść sobie morale, ale po prawdzie jest to głównie odpicowywanie łódek na tzw. błysk dla tych bardziej dzianych. Upał i tyrka, ale przynajmniej wiemy za co.
Ponieważ nadchodzi powoli sezon deszczy i być może huraganów, zdecydowaliśmy poświęcić więcej energii na uszczelnianie łódki. Dotyczy to zarówno pokładu jak i, a może przede wszystkim, "sterówki". O ile z pokładem walczymy już jakiś czas i w zasadzie ma się już chyba nieźle, to "pilot house" wpadł nam w oko dopiero przy okazji znalezienia w nim dziury. Po dokładniejszym obejrzeniu okazało się, że na jego dachu, w miejscach pęknięcia farby, sklejka jest zbutwiała. Na dodatek miejsc tych jest wiele, a ponieważ kończy mi się żywica, z której robię klej i szpachlę, muszę sprawdzić czy jej wystarczy. Najgorszym scenariuszem byłoby otworzenie wszystkiego, a potem niemożność ukończenia.
Nie szykuje się nam  żadne pływanie w najbliższym czasie. Mnie zaczyna tego brakować, ale niestety tylko mnie. Najszybsza możliwość zajdzie chyba dopiero wtedy, gdy trafi się ktoś na rejs. Tylko czy nasze siermiężne warunki są wystarczającą zachętą. Damy w ogłoszeniu - "Zapraszamy na obóz przetrwania!!! Jeżeli poradzisz sobie na Orionie, poradzisz sobie na każdej łódce!!!
P.S. Tak a propos poprzedniego wpisu - wywołał sporo komentarzy, trochę mnie to zaskoczyło, ale ja już go komentować nie chcę. Nie będę też go usuwał. Życie tu to nie jest ciąg rozkoszy, a piszę to co jest dla mnie ważne w danym momencie. 
Wiem, że nic nie jest proste, a ludzie są różni. Często przyjaciele i koledzy życzą mi wytrwałości. Ja im również. Dlaczego? Ponieważ liczę na nich. Nie wiem jeszcze pod jakim względem, ale może coś wymyślą ;-) 
A tym którym się nie uda dedykuję wiersz.

PRZYJACIELE

Zajączek jeden młody
Korzystając z swobody
Pasł się trawką, ziółkami w polu i ogrodzie
Z każdym w zgodzie.
A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły,
Bardzo go inne zwierzęta lubiły.
I on też, używając wszystkiego z weselem,
Wszystkich był przyjacielem.
Raz gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące,
Słyszy przerażające
Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie.
Stanął... Słucha... Dziwuje się...
A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi,
Zając w nogi.
Wspojźrzy się poza siebie; aż tu psy i strzelcel
Strwożon wielce,
Przecież wypadł na drogę, od psów się oddalił.
Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił:
"Weź mnie na grzbiet i unieś!" Koń na to: "Nie mogę
Ale od innych będziesz miał pewną załogę".
Jakoż wół się nadarzył. "Ratuj, przyjacielu!"
Wół na to: "Takich jak ja zapewne niewielu
Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie,
Jałowica mnie czeka, niedługo zabawię.
A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże".
Kozieł: "Żal mi cię, niebożę!
Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi:
Oto wełniasta owca niedaleko chodzi,
Będzie ci miętko siedzieć". Owca rzecze:
Ja nie przeczę,
Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce,
Psy dogonią i zjedzą zająca i owcę.
Udaj się do cielęcia, które się tu pasie". -
"Jak ja ciebie mam wziąć na się,
Kiedy starsi nie wzięli?" - cielę na to rzekło;
I uciekło.
Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły,
Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.


5 komentarzy:

  1. Wierszyk Krasickiego. PrzerBialismy go razem w Liceum z prof Kaczorowskim.
    Mysle ze na pewnym etapie pasuje do nas wszystkich a przynajmniej do mnie w przeszlosci.
    Andrzej
    P.S Sorry za bledy ortograficzne ale z jakis powodow twoj system( albo i moj) nie pozwala mi ich skorygowac, chyba ze bym chcial pisac od poczatku co przy mojej szybkosci pisania nie jest przyjemnoscia.
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  2. Tomek;
    Komentarzami sie nie przejmuj. Obaj wiemy ze jest na pewno kilka osob czytajacych twojego bloga, ktorzy ci z calego serca zycza NIEPOWODZENIA. Powod tego jest prosty- zwykla zawiac.
    Wszyscy mamy jakies marzenia w mlodosci czy to bedzie plywanie jachtem po cieplych morzach, podroz dookola swiata, wejscie na MT Everest czy po prostu kupna dzialki gdzies nad jeziorem i wybudowanie tam domku letniskowego.
    Ogromna wiekszosc ludzi rezygnuje z tych marzen bardzo szybko z tzw przyczyn obiektywnych.
    Jezeli komus takiemu jak ty by sie udalo zrealizowac twoje marzenia to bys byl dla nich jak wyrzut sumienia- dlaczego oni przynajmniej nie sprobowali.
    A gdyby ci nie wyszlo to by sie od razu poczuli lepiej ze podjeli dawniej dobra decyzje bo przeciez takie plant nigdy nie moga sie udac. I taka jest prawda a przynajmniej ja to tak widze.
    Trzymajcie sie oboje z Ola.
    Trzymamy z Susan za was kciuki i gleboko wierze ze ci sie to uda. Jak ci powiedzialem jak byliscie u nas Indonezji- to ci sie powinno udac bo masz na tym punkcie mala obsesje a przy tego rodzaju przedsiewzieciu bez tego ani rusz.
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzejku, to nie chodzi o komentarze. Jak pewnie zauważyłeś wchodzą na stronę z opóźnieniem, ponieważ zachowałem w tym względzie decyzyjność. Spowodowane jest to kilkoma niecenzuralnymi, które kiedyś, dawno temu wypłynęły. Bluźnić też trzeba umieć. Czasami mocne słowo coś podkreśla, czasami jest tylko niesmaczne.
      Nie sądzę również żeby ktoś mi zazdrościł, ponieważ robię wszystko by tak się nie działo. Początkowa obsesja już dawno uległa degradacji. Teraz jest to opis walki o byt i przestroga przed omamami, ułudą.
      Widzą, że już jesteś w Brazylii. Zaliczyłeś mecz otwarcia?

      Usuń
  3. No niestety, na morze wszyscy musza byc zdani na samego siebie, a jak sie trafi jakas pomocna dusza, to bonus szczescia, co wsrod naszych polskich zaglownikow zdarza sie czesto. Popatrz tylko w jak pieknym miejscu Orion sie buja, reszta to kosmetyka. Nieraz widzialem takie ogloszenia : zamienie wille dwusypianiowa w Warszawie na lawke parkowa w martynice albo kazdej innej wyspie. Tomek i Ola ! jak bardzo mi was brakuje, tak samo jak Kazia, Karola, mariusza z Kelly i kupe innych ludzi z Marin i innych wysp. Jak przyplynelismy do Marin kilka lat temu z dzieciakami ktore mialy tam do szkoly chodzic caly rok, bylem zalamany. Teraz jak wracam, to jak do ukochanego domu. Tu na ladzie nudy na pudy, nie ma z kim o czymkolwiek pogadac, nawet pic sie nie chce. Ale ja musialem wyjechac zeby docenic to co mi sie nie podobalo. Zatoka zatopionej szpachelki sni mi sie po nocach, takie piekne miejsce, a moja luba tam sama, za dupe do krzaka przywiazana. Musisz tak jak, wyjechac na lad, pozapierdalac jak niewolnik na zycie zeby nie wiem jak ciezko, to na koniec miesiaca i tak bedzie na zero i uzerac sie z ludzmi i milionem innych poroblemow. Gwarantuje ze po powrocie to Orion z cieknacym dachem w sterowce bedzie najpiekniejszym domem na swiecie. I prosze mi szpachle nastepnym razem do lapki sznurkiem przywiazac. Zegnam zeglarskim pozdrowieniem, Czuwaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ty?! Szpachelka miała sznurek i pętelkę na dłoń i już była na pokładzie. Tylko jak się wyskrobywałem z wody, to jakoś tak niezręcznie łapą machnąłem, że zatoka dostała nową nazwę ;-)

      Usuń