Z niedzielnej próby pod żaglami nic nie wyszło - ben (mechanik) nawalił. Przełożyliśmy ją na dzisiaj. Ben dotarł, zgarnęliśmy wszystko z pokładu i ...... zaczęło wiać i padać. Nie miałem serca wyganiać Bena (i nas;-) na deszcz, więc postanowiliśmy przeczekać.
Jak deszcz opuścił wypłynęliśmy. Tyle, że wiatr dla odmiany zdechł zupełnie i z próby pływania pod żaglami wyszła próba siedzenia pod żaglami. Tak, że właściwie nie wiemy jak to będzie na fali i przy większym wietrze.
Wyskoczył następny problem - nasz GPS Furuno 32 nie widzi, że się przemieszczamy. Wszystko łanie wyświetla, przełącza, ale nie pokazuje aktualnej pozycji. Wychodzi na to, że wypłyniemy z jednym działającym na komputerze programem nawigacyjnym.
Ola siedziała pierwszy raz przy sterze na pełnym morzu. Sprawowała się dzielnie, ale jeden statek, stojący na kotwicy ominęła o jakieś 20 metrów. Byliśmy z Benem pod pokładem, gdy syrena (tego statku właśnie) podniosła nam ciśnienie. Ola twierdzi, że nie wyjaśniłem jej co znaczy "trzymaj odległość".
Jutro się odprawimy i zobaczymy czy uda nam się uruchomić program Open CPN na drugim komputerze i czy GPS jest do naprawy, bo jeden działający GPS to trochę jednak ryzykowne. No i mamy jeszcze tysiąc innych spraw do załatwienia.
Albo odezwiemy się jutro, albo z Grenady.
Zawsze pozostaje ci sekstant ;)
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki i powodzenia.
Ahoj przygodo.
Jak pozostaje jak go nie mam? I instrukcji do niego też nie mam. I pewnie jakieś tablice czy coś są potrzebne. Też nie mam ;)
Usuń