Jednak trochę widać nasze starania, skończyliśmy z podwięziami achtersztagu i pomalowaliśmy na biało nasz nowo odbudowany pokład.
Podwięzie dały nam popalić. Nigdy bym nie przypuszczał, że uda mi się wczołgać w taką małą dziurkę i jeszcze tam pracować. Oczywiście nie obyło się bez niespodzianek i dodatkowych zajęć, ale to nas już nie dziwi.
Ola wykazała talent racjonalizatorski i zorganizowała nam wspaniałe multinarzędzie składające się z uchwytu i wymiennych końcówek. Gdyby nie ono niektóre prace nadal byłyby nieukończone.
Z wiadomości gorszych - zepsułem ładowanie z paneli słonecznych. Musiałem przedłużyć przewód i przy wyciąganiu go, a dokładnie mówiąc poszerzaniu otworu, aby możliwe było jego wyciągnięcie, nadciąłem go wiertłem. Jestem pewien, że przewody połączyłem dobrze, ale jednak ładowania nie ma.
padamy z nóg. Idziemy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz