wtorek, 20 marca 2012

I po co to wszystko? (czyli kilka odpowiedzi niczego nie wyjaśniających z lekkim nadęciem w tle).

Ale pytanie. A najgorsze, że sam je sobie zadałem. Na dodatek nie potrafię na nie odpowiedzieć. Masochista ze mnie wylazł. Impas, kuźwa.
Nie mam również żadnego planu, a prof. Kaczorowski (III LO w Łodzi) powtarzał, że plan to podstawa. Znowu dupa.
Nawet tak do końca nie wiem o czym chcę pisać. W swojej naiwności wydaje mi się, że ludzka głupota (w tym wypadku moja własna) może kogoś zainteresuje.
No i na koniec – nie umiem tego robić. Samo „poukladanie” tej strony było dla mnie wyzwaniem, a mizerny efekt jest niestety widoczny.
Czyli prawdopodobnie dam plamę. Ale co tam, nie ja pierwszy, nie ostatni.
Choć gwałtownej erupcji ambicji literackich nie przewiduję powinienem chyba wymyślić na początek jakis zgrabny tekst w rodzaju:
- będę na tym blogu starał się przedstawić informacje pomocne wszystkim żeglarzom, oraz innym obieżyświatom (lub oberżyświatom) w .......... – ale to nieprawda.
Albo może tak – nie piszę dla nikogo, chciałbym po prostu zachowć dla siebie emocje, które towarzyszyszą mi .......... – ale to też nieprawda.
Może – piszę chcąc utrzymać kontakt z najbliższymi, których z wiadomych racji nie będę widywał zbyt często. Ale to tylko część prawdy.
Oszukiwać nie chcę, ale odsłaniać się za bardzo i miękkiego pdbrzusza no kopy wystawiać też nie mam zamiaru.  Skórę mam cienką, niestety.
No to dlaczego? Pewnie, że liczę na łatwiejszy kontakt z rodziną i przyjaciółmi. Ale to baaaardzo nieliczna grupka. Może to pisanie pozwoli nam „być bliżej” pomimo odległości.
Sądzę też, że każdy, piszący bloga ma w sobie coś z narcyza i ekshibicjonisty. Szuka poklasku, może potwierdzenia, że nie daje dupy w tym co robi, chce się dowartościować. I pewnie ja trochę też  (no bo pisanie blogów strasznie modne się zrobiło, a jak ktoś pisze to na pewno ma w zanadrzu jakieś prawdy i przemyślenia z nóg zbijające i mowę odbierające, czyli ponad przeciętność się wybija).
A może ktoś dzieki tej pisaninie podejmie własciwą decyzję w swoim życiu. Od razu zaznaczam, że „własciwa” nie znaczy taka jak moja. W zasadzie uważam, że takowych decyzji jakoś do tej pory nie udało mi się podejmować, a recepta na szczęście, zdrowie, urodę i młodość jest bardzo prosta – róbcie wszystko dokładnie odwrotnie niż ja.
Może nawet uda mi się kiedyś, przez przypadek oczywiście, przemycić coś użytecznego. Byłoby fajnie choć szczerze wątpię. Liczę natomiast, że dobrzy ludzie, czytając o beznadziejnej walce, którą toczę, pomogą czasami. Dobrą radą oczywiście  (jestem naiwny, ale bez przesady, czegoś mnie życie nauczyło).
No i na koniec - papuga jestem. Skoro czytam blogi moich znajomych/kolegów/przyjaciół to też chcę i mam nadzieję, że ktoś poczyta moje wypociny. W ramach rewanżu ;-) Żeby mi statystyki poprawić. Ich ewentualne złośliwe komentarze będą kasowane a.s.a.p. Dzięki temu „staniemy w jednym szeregu” i poczuję się lepszy. A co!
Dużo tych „może” mi wyszło, a to ma być o morzu przecież.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz