piątek, 30 maja 2014

Doniesienia z frontu (119)

... jest noc. Czytam jakąś książkę. Niezbyt ciekawa. Z brzegu od jakichś trzech godzin dobiega muzyka. Koncertuje jakiś lokalny zespół. Rytmy raczej czarne, karaibskie, nawet miłe dla ucha. Lepsze to niż wcześniejsze kilkugodzinne szczekanie psa stęsknionego za właścicielem, który popłynął na brzeg zostawiając pupila samego. Gdy wraca słychać przez chwilę skomlenie bitego zwierzaka, pewnie karanego za hałas, później okres spokoju, następnie, gdy tylko ponton oddali się o kilkanaście metrów, znowu pies zaczyna ujadać. Pewnie nie rozumnie powodów bicia. Ale ten troll, który go leje chyba by zrozumiał ...
Z pokładu brzeg widać doskonale. Rozświetlony, migoczący, gwarny. Zaraz za pasem wody falują kontury palm na tle niewysokich budynków. Uroczo, wiele osób chciałoby tu być. Ale nie ja. Już nie. Myślę głównie o tym jak wyrwać się z pułapki, a w zasadzie z dwóch pułapek. Kiedyś chciałem popływać, pożeglować, pożyć. Obecnie trzyma mnie tu tylko przeświadczenie, że łódka "w remoncie" jest niesprzedażna. Zgorzkniałem, osłabłem, nie umiem się cieszyć.
Na dodatek wiem, że jestem tu sam. Pewnie zawsze byłem.  Trudno być "motorem" i "napędem" codziennie przez dwa lata. Do tej pory traktowałem to, jak i tą remontową gehennę w pyle i pocie jako oczywistą i niezbędną karę za zły wybór. Jednak ostatnio pomysł pieprznięcia wszystkiego o ścianę, bez względu na cenę i konsekwencje, zaczyna mi się wydawać coraz bardziej atrakcyjny.
Wiem, że to ucieczka z jednej klatki do drugiej, ale taki koniec końca byłby dużą ulgą.

14 komentarzy:

  1. pamiętaj, że robiąc cokolwiek, co przybliża Cię do celu i tak jesteś daleko w przodzie przed tymi co siedzą na dupie i narzekają. Może trzeba zmienić otoczenie ( lokalizację ) ? :-) Trzymam kciuki za powodzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo dobrego słyszałem o Dominice. Podobno najbardziej naturalna z wysp karaibskich. Nawet McDonalda podobno nie mają. Jak znajdą się chętni na rejs to płyniemy ;-)

      Usuń
  2. Jak by co to daj znać ... to tak gwoli przypomnienia tego co mówiłem . Wystąpię jako hienna.
    Ale Cię nostalgia najszła albo Ci nadejszła, a pieski czasem skamlają z dzikiej radości...
    Ps; na morzu twardym trza być, takie porzekadło jest i nawet toast' '' za tych co na lądzie bo ci na morzu to i tak radę se muszą dać. I tum optymistycznym akcentem pozdrawiam cieplutko z cieplutkich stron. Heeej !!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak to zrozumieć? Z jednej strony "hienna", a z drugiej "twardym trza być". I co z tą "hienną" bo konkretów nie pamiętam ;-)

      Usuń
  3. szkoda, że tak ci wyszło. Chciałem mieć kolegę na Karaibach którego moge odwiedzić. Fakt, nie stać mnie na bilet ale świadomość mozliwości jest piękna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pragnę donieść, że pogłoski o mojej śmierci były mocno przesadzone ;-)

      Usuń
  4. zacząłem się gubić, napisałem a teraz system chce bym napsał.Tak, przykro mi, że Was nie odwiedzę na Karaibach i żałuję, że kosztowało Cię to tyle pracy

    OdpowiedzUsuń
  5. Tomek; rozumie twoje problemy bo mialem sporo podobnych tylko w innej dziedzinie przed laty.
    Staraj sie skoncentrowac na sukcesach. Twoha lodka plywa co jeszcze przed rokiem to sie nam wszystkim wydawalo malo prawdopodobne- i to jest juz ogromny sukces.
    W dalszym czasie spelniasz swoje(nasze) mlodziejcze marzenia a my tylko mozemy to podziwiac i ci troche zazdroscic.
    Dotrwajcie do lutego. Wpadniemy do was na pare tygodni i jak zawsze w podobnych sytuacjach rzeczywiste lub wymyslone problemy zmaleja wprost proporcjonalnie do ilosci wypitych butelek. A o zapasy juz odpowiednio zadbamy.
    A tak na powaznie; rzucenie tego wszystkiego to byl by koniec twoich lat marzen i powrot dokladnie do tej sytuacji ktora cie sklonila do podjecia tej wielkiej decyzji.
    Jestesmy calym sercem z wami i pozdrowienia z Peru i Brazylii. Jestesmy juz na tej samej polkuli ale wciaz za daleko zaby sie spotkac.
    Do zobaczwnia w lutym.
    Andrzej i Susan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, czyżby jakiś trekking pod hasłem "podążaj za "Słoneczkiem Peru"? jak znam życie to znowu gdzieś biegacie lub pedałujecie. Czekamy na ten luty. Może doczekamy.
      Uściski dla Was. Nie zapomnij przekazać je Susi ;-)

      Usuń
    2. Peru to trekking w Andach, colca Canyon i Amazonia.
      Brazylia to World Cup.
      Mimo ze teraz sie pilka az tak bardzo nie interesuje zawsze od czasow naszego liceum marzylem zeby przezyc mundial( a przynajmniej jego czesc) w Brazylii.
      Jako ze jestesmy w tym samym wieku nastepnego za 40 lat przypuszczalnie juz nie doczekam.
      Trzymajcie sie i pozdrowienia ode mnie i Susan.
      Andrzej

      Usuń
  6. w Twoim wieku to normalne

    OdpowiedzUsuń
  7. TOM! God damn it! Przeszedłeś już tyle, że chyba wszystko. To był/jest Twój mały Vietnam. Jesteś osamotniony, ale nie sam. Pamiętaj o tym. A patrząc na Twoje osiągnięcia to już powinieneś być dziś zaproszony na zlot weteranów lądowania w Normandii! Już sam fakt, że zrobiłeś i wytrzymałeś tak wiele, serwując nam tak wielką dozę egzotyki, która w tym wszystkim się przecież zawiera, świadczy o tym jakim hartem ducha trzeba się legitymować, by to wszystko znieść. My trzymamy kciuki za Ciebie i Olę, za kolejne Wasze kroki jakie podejmiecie. TRY OR DIE TRYING!

    OdpowiedzUsuń
  8. Greg, najlepiej też bukuj coś na luty. Lub wcześniej, a potem na luty ;-)

    OdpowiedzUsuń